W ostatnich latach Agnieszka Chylińska niewiele opowiadała o swoim prywatnym życiu. O ile na początku związku piosenkarce zdarzało się mówić o partnerze i sypać anegdotami z życia rodzinnego, z czasem Chylińska przestała być wylewna i zamknęła drzwi do swej prywatności przed ciekawskimi mediami.
Dopiero przy okazji publikacji jej książek okazało się, że prywatnie gwiazda, mama trójki dzieci - 15-letniego Ryszarda, 11-letniej Estery i 8-letniej Krystyny, boryka się z problemami - jej dzieci wymagają bowiem szczególnej troski. I choć Chylińska nigdy wprost nie powiedziała, z czym zmaga się jej rodzina, życie książkowego bohatera odsłoniło prawdę. Dziecko, o którym pisała celebrytka, cierpiało na autyzm.
W ostatnich tygodniach na profilach społecznościowych piosenkarki regularnie pojawiają się wpisy, w których wokalistka wraca do przeszłości i pokazuje drogę, jaką przeszła od początku kariery. W ostatnim poście Chylińska wspomina czas, gdy nie do końca akceptowała rolę matki dzieci wymagających specjalnej opieki.
Zawsze był powód do wkurzenia. Z natury, z domu, z genów. Nie wiem. Jak słyszę o wieku dojrzewania, to uśmiecham się pod nosem. Bo u mnie proces cały czas trwa... Najpierw wkurzali rodzice, potem szkoła, potem jakiekolwiek obowiązki, potem wszelkie ograniczenia. Wiadomo - wspomina Chylińska.
Z czasem zaczęłam zauważać jakiś inny świat poza mną i mooooooim poczuciem niesprawiedliwości i krzywdy. Kiedy urodziłam moje dzieci i pojawiły się okoliczności, które dawały mi oczywisty wybór pomiędzy byciem wiecznie rozsiadającą się w roli ofiary lamentującą matką lub zadaniowcem i buntownikiem niezmordowanie walczącym o to, by każde z moich dzieci, bez względu na swoje, jak to się ładnie mówi "deficyty", mogło mieć dobre i pogodne życie, wybrałam to drugie. Nie bez wahania - pisze piosenkarka i dodaje, że na początku nie było jej łatwo.
Chce się uciekać od tego co trudne, co boli. Mnie moje życie dało trudną lekcję. Wagarowałam jak zwykle, by w końcu wrócić i stanąć twarzą w twarz "z tym, co boli, z tym, co trwa." I może nie było cudu, ale dało się to wszystko udźwignąć. Może samo przekonanie o tym, że nie jest tak ciężko, jak myślałam, było wystarczającym powodem, by trwać, by być, by towarzyszyć - kończy swój osobisty wpis Chylińska.