Agnieszka Dygant w polskim show biznesie obecna jest od lat. Aktorka wciąż regularnie pojawia się na ekranie, często można ją także spotkać na salonach. Nie jest tajemnicą, że rodzime media uważnie śledzą losy Dygant. W ostatnim czasie o celebrytce mówiło się głównie w kontekście jej kolejnych relacji z budowy nowego domu, w przeszłości Dygant niejednokrotnie musiała jednak mierzyć się z plotkami dotyczącymi własnego wyglądu. Dwa lata temu media rozpisywały się o odmienionych rysach twarzy aktorki, które zaprezentowała, promując kolejną część "Listów do M". Dygant tłumaczyła wówczas, że jej nowy wygląd to zasługa założenia aparatu ortodontycznego. W jednej z opublikowanych wówczas instagramowych relacji Dygant zapewniła również, że nie ingerowała w swój wygląd za pomocą zabiegów medycyny estetycznej.
Czy robię sobie jakieś rzeczy związane z medycyną estetyczną? Nigdy nie używałam żadnych wypełniaczy, żadnych botoksów. Jak widzicie, wszystko się tutaj rusza, wszystko się zmienia - tłumaczyła na Instagramie.
Agnieszka Dygant o medycynie estetycznej. Zdradziła, jakiemu zabiegowi się poddała
Kilka dni temu Agnieszka Dygant pojawiła się na evencie z okazji Dnia Menopauzy, zorganizowanym przez jedną ze znanych marek kosmetyków. Podczas wydarzenia aktorka udzieliła wywiadu reporterowi Plotka i wówczas poruszyła temat swojego wyglądu. Dygant w rozmowie z serwisem otwarcie przyznała, iż niegdyś odczuwała presję w związku z tym, jak jej twarz zmienia się wraz z upływającym czasem. Aktorka, która kilka miesięcy temu świętowała 50. urodziny, zapewniła jednak, że dziś podchodzi do wspomnianej kwestii zupełnie inaczej. Jak zdradziła, uważa bowiem, że przekroczyła pewną granicę, dzięki której przestała "myśleć histerycznie o takich sprawach".
Widzę siebie w lustrze i wiem, że coś tam się zmieniło, coś bardziej wisi, niż jest jędrne. No trudno - powiedziała Plotkowi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W rozmowie z reporterem serwisu Dygant otwarcie przyznała, że dostrzega na swojej twarzy więcej zmarszczek. Zdradziła także, w jaki sposób na co dzień dba o swój wygląd. Dygant nie ukrywała, iż okazjonalnie odwiedza gabinet kosmetyczny. 50-latka zaznaczyła jednak, że jak ognia unika zabiegów, w których wykorzystywane są igły. Jak bowiem wyznała, jej skóra jest wyjątkowo delikatna.
Robię tam jednak mało rzeczy związanych z igłami. (...). W momencie, kiedy ja cokolwiek sobie zrobię, to naprawdę wyglądam, jakbym miała jakieś okropne spotkanie z tirem, więc wolę tego unikać. Nie mówię, że nigdy nie robiłam takich rzeczy, jak np. zabieg z osoczem. Zrobiłam ten zabieg - zdradziła Plotkowi, dodając, że wspomniany zabieg wykorzystuje składniki znajdujące się we krwi.
Twoja opinia jest dla nas ważna. Wypełnij ankietę i wypowiedz się już dziś.
W dalszej części rozmowy z serwisem Agnieszka Dygant zapewniła również, że jak na razie stara się unikać ingerowania we własny wygląd i skupia się na pielęgnacji z wykorzystaniem kremów i serum.
(...) Teraz jednak troszeczkę stawiam na to, że póki ta skóra jakoś się tam jeszcze w miarę trzyma, to nie za bardzo w nią ingeruję - powiedziała w rozmowie z reporterem Plotka.
Reporter serwisu wspomniał także o celebrytkach, które nie chcą przyznawać się do ingerencji w wygląd oraz słynnej "diecie zmieniającej rysy twarzy" Mai Sablewskiej. Choć Dygant przyznała, że z perspektywy czasu słowa Sablewskiej mogą wydawać się "zabawne", jak zaznaczyła, rozumie kobiety, które nie chcą poruszać podobnych tematów na forum. Zauważyła jednak, iż z biegiem lat upiększające zabiegi przestały być tematem tabu.
Doceniacie jej szczerość?