Według niepisanej, lecz sprawdzonej od lat zasady panującej w świecie mediów, sprawnego prezentera poznaje się po tym, jak wypada w programie na żywo. Oczywiście każdy z nas ma chwile słabości skutkujące mniejszą efektywnością w pracy. W takich sytuacjach nawet najbardziej doświadczonym dziennikarzom mogą zdarzyć się przejęzyczenia i pogubienie w faktach.
W odróżnieniu od kolegi z konkurencyjnej stacji Agnieszka Gozdyra nigdy nie mogła skarżyć się na podobne problemy. Dziennikarka Polsat News przekonała się na własnej skórze o złośliwości rzeczy martwych. Podczas czwartkowego wydania "Debaty dnia" pewna niezręczna sytuacja całkowicie wybiła ją z rytmu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Agnieszka Gozdyra opuściła studio Polsatu w połowie rozmowy
Zgodnie z formułą wieczornego programu publicystycznego, prowadząca przez 50 minut rozmawia z zaproszonymi do studia gośćmi na wybrany temat. We wczorajszym odcinku przedstawiciele różnych klubów parlamentarnych rozprawiali o wciąż bardzo trudnej sytuacji w Ukrainie. Politycy przedstawiali swoje nadzieje, ale i obawy wynikające z zaproponowanego przez Ministerstwo Obrony Narodowej projektu o nazwie "Tarcza Wschód".
Nieoczekiwanie w studiu rozległ się dźwięk dzwonka telefonu. Uczestnicy spotkania i widzowie wyraźnie usłyszeli trwające połączenie w trybie głośnomówiącym. Zdezorientowana Agnieszka Gozdyra zaczęła się pokrętnie tłumaczyć.
Przepraszam, mój telefon oszalał. Przepraszam państwa, naprawdę, teraz ja krzyknę na siebie - mówiła w popłochu.
Dziennikarka nie zdołała uporać się z komórką.
Nie, ja nie wytrzymam. Przepraszam, ja go wyłączam - dodała, wchodząc w słowo Michałowi Szczerbie z Koalicji Obywatelskiej.
Panie pośle, myślę, że jesteśmy w historycznym wydaniu tego naszego spotkania. Jeszcze nigdy nie widziałem jakże uśmiechniętej, tak zakłopotanej pani redaktor - wtrącił wyraźnie rozbawiony Grzegorz Płaczek reprezentujący Konfederację.
Prowadzącej zaczął udzielać się stres. Bezskutecznie próbowała przerwać pracę urządzenia.
Nie miałam nigdy tego typu problemów z telefonem. Usiłuję go wyłączyć teraz, a moja wydawczyni mi właśnie powiedziała że pójdę do kąta i ma rację. (...) Przepraszam, panie pośle, mnie nie ma - powiedziała, podrywając się od stołu w kierunku wyjścia.
Jeszcze nigdy nie mieliśmy takiego spotkania, że pani redaktor wyszła ze studia. Politycy wychodzi, ale pani redaktor jeszcze nigdy. To będzie niezła "setka" - przyznali uśmiechnięci od ucha do ucha Płaczek oraz sąsiadujący z nim Dariusz Stefaniuk z Prawa i Sprawiedliwości.
Po krótkiej chwili Agnieszka Gozdyra powróciła na swoje stanowisko. Żartobliwie dodała, że "została ukarana za to, że nosiła telefon w pierwszej części programu".