Nie da się ukryć, że Agnieszka Hyży i Grzegorz Hyży od początku trwania swojego związku wzbudzają żywe zainteresowanie portali plotkarskich. Media mają jednak nieco utrudnione zadanie, ponieważ para raczej niechętnie dzieli się szczegółami z życia prywatnego. Zamiast tego skupiają się na promowaniu zawodowych osiągnięć. Małżonkom przez siedem miesięcy udawało się trzymać ciążę celebrytki w tajemnicy. Dopiero gdy Agnieszka była już w ostatnim trymestrze, poinformowali fanów o radosnej nowinie.
Zarówno Grzegorz, jak i Agnieszka mają doświadczenie w wychowywaniu dzieci - celebrytka jest mamą 9-letniej Marty, natomiast wokalista doczekał się bliźniaków, Wiktora i Alexandra, ze związku z Mają Hyży. Wielkim pragnieniem pary było jednak spłodzenie wspólnego potomka. Marzenie udało im się spełnić pod koniec ubiegłego roku, gdy na świat przyszedł ich syn Leon, który od razu stał się oczkiem w głowie znanych rodziców. Mama chłopca wyznała jednak, że droga do szczęścia była trudna i wyboista ze względu na liczne poronienia.
W podcaście "Tak mamy" gwiazda cofnęła się pamięcią do czasów, gdy wspólnie z mężem starali się o dziecko, jednak nie byli w stanie z nikim dzielić się szczęśliwą nowiną w obawie przed utratą ciąży:
Bo bywało ciężko, więc długo braliśmy pod uwagę, że wszystko może się wydarzyć. Ciążę ukrywałam przed dziećmi do szóstego miesiąca. A miałam duży brzuch, więc nie było łatwo. […] Chciało mi się płakać, gdy córka prosiła, że chce rodzeństwo i pytała, dlaczego wciąż go nie ma. Mówiłam wtedy: Martusiu, to nie jest takie łatwe, jak będziesz dorosła, to o tym porozmawiamy. A ona zadawała mi to pytanie również wtedy, gdy byłam w kolejnych ciążach... Z jednej strony bardzo już chciałam jej powiedzieć. A z drugiej, mając w głowie poprzednie doświadczenia, wiedziałam, że nie mogę tego zrobić. Ona jeszcze nie jest w stanie zrozumieć, że czasem coś takiego dzieje się w życiu kobiety, że jest dziecko i nagle go nie ma - zdradziła.
Agnieszka wspomniała także o sposobie, w jaki Grzegorz radził sobie podczas ciężkich momentów, podkreślając, że poronienie to trudna sytuacja nie tylko dla kobiety:
Jest to też ogromne obciążenie dla mężczyzny. W pewnym momencie, gdy miałam chwilę słabości i żaliłam się, jaka to jestem biedna, Grzesiek powiedział: "Słuchaj, ale to nie jest tak, że mnie to nie dotyka." Potem gdy po raz kolejny poroniłam, mąż wyznał, że nie chciałby jeszcze raz tego przeżywać… A przede wszystkim nie chciałby patrzeć, jak ja znów przez to przechodzę - mówiła gorzko.
Doceniacie jej szczerość?