Produkcja programu "Królowa przetrwania" z pewnością ma powody do radości. Takiej reklamy, jaką zapewniła im Paulina Smaszcz, nie mieli bowiem nigdy. Zaczęło się od wyznania "kobiety-petardy", która pozostałym uczestniczkom opowiedziała swoją dramatyczną historię. Jak wspomina, gdy była po operacji, jej mąż, Maciej Kurzajewski, razem z synem mieli się z niej wyśmiewać.
Moi synowie, zwłaszcza mój starszy syn, z tatą wymieniali zdjęcia, jak ja wróciłam ze szpitala i nie mogłam jeść, nie mogłam się myć, jak chodziłam, ciągnąc nogę... Oni wymieniali między sobą zdjęcia i się z tego śmiali (...) Najgorsze zdjęcie było takie, jak ja próbowałam sama pójść do toalety i ciągnęłam nogę za sobą i sikam, i mam nogę wykrzywioną - mówiła.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Maciej Kurzajewski nie odpowiedział na słowa byłej żony. Zamieścił jedynie oświadczenie na Instagramie, w którym zapewnił, że konsekwentnie nie będzie komentował wypowiedzi Smaszcz na temat ich małżeństwa, a sprawą naruszenia dóbr zajmuje się już sąd.
Jednocześnie oświadczam, że w Sądzie Okręgowym w Warszawie toczy się sprawa przeciwko pani Paulinie Smaszcz o naruszenie moich dóbr osobistych. Ponadto toczą się również postępowania karne, o których szczegółach nie będę opowiadać, a w odpowiednim czasie zapewne ujrzą światło dzienne - ujawnił.
Pod jego postem pojawiła się wymowna reakcja Agnieszki Kaczorowskiej, która zostawiła ikonki dłoni bijących brawa. Paulina Smaszcz nie mogła przejść obok nich obojętnie.
I taką oto korespondencję z dżungli mamy dzięki Mariannie Schreiber. Mama i żona przed kamerami a poza kamerami romansik z żonatym z dziećmi. A tutaj pod oświadczeniem bije brawo, bo sama nie umie przyznać się do prawdy. To jest jak epidemia - napisała "kobieta-petarda".
Był to początek afery, która wczoraj wieczorem rozgrzała internet. Być może z tego powodu Kaczorowska usunęła swój komentarz. W sieci jednak nic nie ginie.