W poniedziałek wieczorem na antenie TVN7 wyemitowany został pierwszy odcinek nowej edycji "Królowej przetrwania", w której zobaczymy starcie dwóch drużyn wypełnionych wszelkiej maści celebrytkami, nieszczególnie przejmującymi się opiniami na swój temat. Uczestniczki przygody życia w Tajlandii, podobnie jak w poprzedniej serii, zostanały podzielone na dwie drużyny. Jedną z nich tworzą: Agnieszka Kotońska, Eliza Trybała, Karolina Sankiewicz, Elizabeth "Lisa" Anorue oraz przewodząca tej "zacnej" ekipie Kasia Nast.
Dawna gwiazda "Warsaw Shore" już na starcie przyznała, że ich przeciwniczki "po prostu ją wku*wiają", co zapowiada szereg wzajemnych uprzejmości i ciepłych wyznań w kolejnych odcinkach. Po całym dniu wrażeń panie zasiadły dookoła lampki, pobierając naukę tantry od kapitanki drużyny. Kasia Nast z maseczką na twarzy kręciła biodrami i wydawała z siebie dziwaczne jęki, próbując osiągnąć "kobiecą przyjemność". Dalej było jeszcze bardziej pikantnie...
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Agnieszka Kotońska rozprawiała o zbliżeniu z mężem w kościele
Po pokazie uwalniania z siebie bogini celebrytki przeszły na tematy intymne. Liderka zespołu przyznała, że bardzo spodobały jej się słowa Elizki o jej "miłości od pierwszego włożenia". Następnie uwaga skierowała się na Agnieszkę Kotońską, najbardziej doświadczoną uczestniczkę, mogącą pochwalić się aż 32-letnim stażem małżeńskim. Naturalnie więc jej nowe koleżanki zapytały mężatkę o "najbardziej dziwne miejsce, w jakim uprawiali miłość".
Kościół, konfesjonał... kochanie, to się wytnie - wypaliła gwiazda "Gogglebox".
Kotońska chwyciła za prowizoryczny telefon, przytaczając mężowi rozmowę z dziewczynami. Drążąc temat, zapytała Artura, "czy pamięta to w konfesjonale". Po krótkiej pogawędce nie mogło zabraknąć sztandardowego punktu każdego reality show, czyli wzruszającego zwierzenia przed kamerami.
To jest mój pierwszy taki dłuższy wyjazd, gdzie musieliśmy się kompletnie rozstać. Potrafi być nie tylko moim mężem, ale też przyjacielem. To jest takie moje największe marzenie telewizyjne. No nigdy w życiu bym nie pomyślała, że taka Agnieszka z Chodzieży zrobi taką karierę w telewizji. Bardzo dużo ludzi we mnie nie wierzyło, a on jeden wierzył. Nigdy nie podcinał mi skrzydeł. Zawsze mówił do mnie: "Fruń, a ja dobiegnę". Mamy siebie i chociaż bym miała tę biedę klepać z nim i na tym sianie spać, to chciałabym tak się z nim zestarzeć do końca - powiedziała ze łzami w oczach.
Spodziewaliście się po nich aż takiej fantazji?
ZOBACZ TEŻ: Agnieszka i Artur Kotońscy ODNOWILI przysięgę małżeńską. Do urzędu udali się w koszulkach