Niecały rok temu Agnieszka Włodarczyk po raz pierwszy została mamą. Od tamtej pory publikuje na Instagramie parentingowe treści i zarabia na reklamowaniu rozmaitych produktów dla mam i dzieci.
W pewnym momencie Włodarczyk wprost przyznała, że nie zamierza wracać do "normalnej pracy" i zamierza być influencerką.
Niespodziewanie we wtorek Włodarczyk nie zamieściła kolejnego sponsorowanego posta, lecz mrożącą krew w żyłach relację. Celebrytka poinformowała, że w nocy poszła do toalety, bo rozbolał ją brzuch. Nagle zrobiło jej się ciemno przed oczami, upadła na podłogę i straciła przytomność. Gdy się obudziła, była "we krwi" i kręciło jej się w głowie.
Ukochany Agnieszki, Robert Karaś, zadzwonił po karetkę, która zabrała celebrytkę do szpitala, gdzie wykonano jej szereg badań, m.in. tomografię, RTG i USG brzucha. W trakcie Włodarczyk wszystko skrupulatnie fotografowała. Wiele osób skrytykowało Agnieszkę za to, że w takiej chwili skupiła się na robieniu zdjęć, by potem wrzucić je do sieci.
Serio na insta wrzuca zdjęcie tomografu komputerowego? Chyba się uderzyła też w głowę; Na tomografię z telefonem? Co tam zdrowie, najważniejsze to porobić fotki; Zdjęcie z karetki i chyba tomografu! Nie mam więcej pytań - pisaliście w komentarzach pod naszym artykułem na ten temat.
W nowych relacjach Aga "zamiast makabrycznych fot", wstawiła zdjęcia bezy i poinformowała, jak się czuje.
Otóż miałam dziś operację nosa. Przegroda też była do poprawienia, więc dzielnie przez to przeszłam i wróciłam do domu. Co do brzucha, dziś wieczorem znowu miałam te skurcze, ale tym razem wiedząc, jak to się może skończyć, przeczekałam je na wykładzinie w sypialni.
Chyba muszę zabezpieczyć wszystkie kanty w domu, dopóki nie znajdę przyczyny utraty przytomności. Mimo że wyglądam strasznie (cud, że Milan nie poznaje) humor mi dopisuje - informuje celebrytka.