Agustin Egurrola, pół-Kubańczyk, pół-Polak, dał się poznać szerszej publiczności dzięki programowi You Can Dance. Od tamtej pory wiele się u niego zmieniło: wykorzystał trend na taniec i założył sieć szkół tańca, w czym konkurują z nim chyba jedynie Kasia Cichopek i Marcin Hakiel. Jego tancerze występują także w wielu programach rozrywkowych i na wielu koncertach transmitowanych w telewizji. Sam Egurrola nie chce jakoś epatować niewątpliwym sukcesem, więc w mediach nie pokazuje się zbyt często. Być może ma to związek z dbaniem o prywatność i nie zawsze udanymi związkami. Egurrola kilka lat temu rozstał się z Niną Tyrką, również tancerką, a prywatnie mamą jego córki Carmen. Kolejne relacje również nie przetrwały...
Ostatnio Egurrola zdobył się jednak na osobliwe wyznanie na antenie Dzień Dobry TVN. Przed kamerami pokazał, gdzie kiedyś mieszkał i przypomniał, że był... ministrantem księdza Jerzego Popiełuszki. Egurrola od piątego roku życia mieszkał bowiem na warszawskim Żoliborzu, przy Alei Wojska Polskiego, w parafii św. Stanisława Kostki. Właśnie tam służył błogosławiony ksiądz Jerzy Popiełuszko, który odprawiał słynne msze za ojczyznę.
Ministranci mieli dyżury i zawsze mi przypadał poniedziałek. Tak się złożyło, że bardzo często ksiądz Jerzy odprawiał mszę. Miałem ten zaszczyt służyć mu do mszy – powiedział w DD TVN. Staram się iść prostą drogą i chcę być uczciwy, pokazać ludziom jak w życiu funkcjonować, to też myślę, jest zasługa tego czasu, kiedy byłem ministrantem, kiedy znałem księdza Jerzego.
Egurrola najpierw mieszkał na Kubie, a gdy przeprowadził się z rodzicami do Warszawy, nie potrafił mówić po polsku. Było to szokiem dla jego dziadków, którzy za wszelką cenę chcieli sprawić, by wnuk dobrze poczuł się nad Wisłą.
Jak wróciłem do Polski, mówiłem tylko po hiszpańsku. Dziadkowie nie mogli się porozumieć z wnuczkiem. Pamiętam, że dziadek postawił sobie za punkt honoru, że będę mówił po polsku i zrobi ze mnie prawdziwego Polaka – wyznał.
Podobno Egurrola myślał nawet o tym, by zostać księdzem, ale uświadomił sobie, jak wielka to odpowiedzialność. Duchowej drogi dla wnuka chcieli głównie jego dziadkowie.
Wtedy o tym myślałem, ale wydawało mi się, że to wielka odpowiedzialność, której nie będę w stanie udźwignąć – podsumował choreograf.