Alan Kwieciński to człowiek wielu talentów. Imprezował w "Warsaw Shore", zwiedzał komisariat w Tychach, trenował Martę Linkiewicz do walk w Fame MMA, ale sam dał się pokonać Arkowi Tańcule. Z końcem marca ogłosił, że zostanie ojcem, a ostatnio zajął się poszukiwaniem nowych źródeł zarobku.
Alan najwyraźniej wyczuł koronawirusową koniunkturę i zachęca obecnie do zakupu testów kasetkowych na koronawirusa. Warto jednak zauważyć, że testy firmy reklamowanej przez Alana nie uzyskały rekomendacji amerykańskiej agencji FDA, która zajmuje się m.in. bezpieczeństwem leków.
Prof. dr hab. n. med. Katarzyna Dzierżanowska-Fangrat, konsultant krajowa w dziedzinie mikrobiologii lekarskiej, w wydanej 18 marca opinii odradza stosowanie serologicznych testów kasetkowych. Te właśnie oferuje Kwieciński.
Ekspertka wskazuje na potencjalne ryzyko wystąpienia reakcji krzyżowych z pozostałymi beta-koronawirusami i przede wszystkim zwraca uwagę na niedokładność testów kasetkowych.
Tylko zastosowanie metod molekularnych pozwala na spełnienie laboratoryjnego kryterium potwierdzenia przypadku COVID-19, zgodnie z obowiązującą definicją przypadku na potrzeby nadzoru nad zakażeniami ludzi nowym koronawirusem - stwierdza w wydanym przez Naczelną Izbę Lekarską oświadczeniu.
Świadomie lub nie, zawodnik Fame MMA zaangażował się też w promowanie schematu inwestycyjnego przypominającego finansową piramidę. Być może chce zostać drugą Moniką Zamachowską. Jego wyjaśnienia, którymi zaprasza do udziału łatwowiernych fanów, trudno jednak uznać za merytoryczne.
Pamiętacie, jak ostatnio mówiłem o fajnym zarabianiu kasy, nie wychodząc z domu i o praktycznie zerowym wkładzie finansowym? Teraz możecie to zrobić, jeśli przeciągniecie paluszkiem do góry - zachęca Alan. Zalogujecie się na stronę, tam są wszystkie instrukcje co dalej. Zbijajcie kasę i dobrej zabawy wam życzę - kończy, wspominając, że wejście do zabawy kosztuje 100 złotych.
Na potwierdzenie swoich słów zamieszcza screen z wynikiem finansowym uzyskanym rzekomo po 15 dniach.
Strona, do której prowadzi link od Alana, obiecuje "dodatkowy dochód na platformie inwestycyjnej nowej generacji", a użytkownik nie musi wykazywać żadnej inicjatywy - czeka tylko na zysk. Brzmi pięknie, prawda? Wnikliwy internauta może jednak doczytać, że "żaden podmiot przedstawiony na niniejszej stronie nie bierze odpowiedzialności za podejmowane przez kogoś decyzje".
Zapewnienia o "praktycznie zerowym wkładzie finansowym" też mijają się z prawdą, bo konta użytkowników zdobywają poziomy. Wejście na najdroższy - piąty z nich - kosztuje 96 ETH, czyli ponad 80 tysięcy złotych w kryptowalucie Ethereum. Cały system przypomina piramidę, ponieważ nie ma żadnego produktu, a pieniądze w systemie pochodzą wyłącznie z wpłat nowych członków i kupowania "poziomów" przez obecnych. Zyskują wyłącznie ci, którzy są w schemacie najwyżej. W połączeniu z anonimowością założycieli całość nie sprawia wrażenia tak doskonałej inwestycji, jak przedstawia to Kwieciński.
Fanpage Wyjaśniam Piramidy również wziął pod lupę ten schemat. Twierdzi, że to powielenie tzw. schematu Ponziego.
Cały schemat polega na "giftowaniu". Anonimowy admin odbiera większość środków za kogoś - pisze. Jest to genialne w swojej prostocie, ponieważ normalne sumy odbierają ludzie, którzy są na pierwszych pozycjach. Jest to nadal Ponzi, ale nazywamy to "gifting scheme".
Alan Kwieciński nie odpowiedział na naszą prośbę o komentarz w tej sprawie.
Myślicie, że celebryci znani dotychczas z walk, imprez i awantur nadają się na Waszych zdrowotnych i finansowych doradców?