Aleksandra Adamska od kilku lat obecna jest już na polskich ekranach. Dużą rozpoznawalność przyniosła jej rola Sylwii Małeckiej w serialu "O mnie się nie martw", ale to tak naprawdę postać Pati ze "Skazanej" otworzyła jej drzwi do kariery. Jej postać tak bardzo spodobała się widzom, że jakiś czas temu miała miejsce premiera serialu "Pati", w którym to gra główną rolę. Aktorka dość oszczędnie wypowiada się o swoim życiu prywatnym, ale postanowiła zrobić drobny wyjątek w rozmowie z Żurnalistą - ulubionym podcasterem celebrytów.
ZOBACZ: Aleksandra Adamska zmieniła fryzurę! Ogromną metamorfozę zaprezentowała na Telekamerach (ZDJĘCIA)
W rozmowie Adamska opowiedziała między innymi o dwóch pożarach, które miały miejsce w jej domu rodzinnym. Aleksandra wyjaśniła, że do pierwszego z nich doszło, gdy miała 14 lat. W pokoju jej siostry doszło do spięcia w instalacji elektrycznej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Aleksandra Adamska opowiedziała o pożarze w domu rodzinnym
Przy pierwszym razie doszło do spięcia w pokoju mojej siostry Eweliny. Od kontaktu poszła iskra. Siostra miała taką firankę z łatwopalnego materiału. Spłonęło wszystko. Na kilka tygodni przed tym pożarem moja mama przełożyła wszystkie kasety VHS i albumy do takiego wiklinowego kosza i wstawiła go pod szklany stolik w tym pokoju. A że pokój był zamknięty, to spłonął. Do tego stopnia, że mój sąsiadujący pokój miał wtopiony zegar w ścianę - opowiadała w rozmowie z Żurnalistą.
Dalej Adamska przyznała, że w pokoju ocalały włożone w wiklinowy kosz kasety wideo. Nie był to jednak koniec zmartwień. Aktorka zwierzyła się, że wówczas jej rodzina zmagała się z kryzysem, ponieważ rodzice byli w trakcie rozwodu. Jak wspomniała Ola - "byli tak zajęci rozwodem, że nie rozmawiali ze sobą". To sprawiło, że każde z nich zapłaciło osobno tej samej firmie remontowej, która okazała się "fejkowa". Nie dość, że "fachowcy" nie naprawili instalacji, to jeszcze uciekli z podwójną ilością pieniędzy. Instalacja nie została wymieniona, więc kilka lat później doszło do kolejnego spięcia.
Przy drugim razie było bardziej hardcorowo. Nie były zamknięte drzwi, spłonęła cała góra. Mama na szczęście ma tendencje do zasypiania przed telewizorem. I zasnęła na dole i ją kot obudził. Już wtedy krztusiła się granicznie - opowiadała Adamska.
Gwiazda "Skazanej" zwierzyła się również, że przez wiele lat nerwowo reagowała na dźwięk przejeżdżającego wozu strażackiego, a dwa pożary odbiły na niej piętno.
Mówiłam: "panie Boże dopomóż" - wspominała.
W rozmowie z Żurnalistą Ola opowiedziała także między innymi o tym, jak szajka złodziei włamała jej się do domu, a także jak napadnięto ją z bronią w ręku.