Mimo szczerych chęci Alicji Bachledzie-Curuś ostatecznie nie powiódł się szumnie zapowiadany przez rodzime media podbój Hollywood. Za największą spośród jej zagranicznych ról można chyba uznać kreację w chłodno przyjętym przez krytyków filmie "Ondine", gdzie wcieliła się w urodziwą syrenę wyłowioną z morza przez przystojnego rybaka. To właśnie na planie obrazu Neila Jordana gwiazda rozkochała w sobie Colina Farrella, z którym później doczekała się syna, Henry'ego Tadeusza.
Nie oznacza to jednak, że Alicja radzi sobie źle. Aktorka dzieli życie między Kraków a Los Angeles, gdzie uwiła sobie niedawno gniazdko z obecnym narzeczonym. Willa Polki i Szwajcara znajduje się w legendarnej ulicy Mulholland Drive, gdzie swoje posiadłości mają największe gwiazdy Hollywood.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szczęśliwie Alicja wciąż może pochwalić się gwiazdorskim statusem w swojej ojczyźnie, co zaowocowało zaproszeniem na poniedziałkową premierę serialu "The Last of Us" od HBO Polska. Oprócz Bachledy-Curuś w Los Angeles nasz kraj "reprezentował" jeszcze Łozo. Celebrytka pochwaliła się w sieci obecnością na evencie w Regency Village Theatre, który przyciągnął takie gwiazdy, jak Pedro Pascal czy znana z "Euforii" Storm Reid.
39-latka wybrała na tę okazję dość zachowawczą stylizację, na którą składał się czarny płaszcz i długie kozaki. Aktorka postawiła też na nowe uczesanie - delikatną grzywkę. Na jej twarzy zagościł subtelny makijaż.
Wyglądała "światowo"?