W naszym rodzimym show-biznesie mamy sporo gwiazdeczek, które zaistniały w blasku fleszy, głównie za sprawą znanych krewnych. Taki los podzielił Allan Krupa. Choć swego czasu syn Edyty Górniak deklarował, że nie chciałby się posługiwać nazwiskiem znanej mamy w celu budowania swojej popularności, to nikt nie zaprzeczy, że to właśnie diva i jej branżowe znajomości sprawiły, że 20-latek szybko zdobył krajowy rozgłos.
Pierworodny artystki, również próbuje podbić rynek muzyczny, a przez to media śledzą niemal jego każdy krok. Allan Krupa doskonale wie jednak, jak zrobić wokół siebie zamieszanie. Jakiś czas temu jego szczere wyznanie o tym, że chciałby zarabiać aż 100 tysięcy złotych miesięcznie, wywołało skrajne emocje.
ZOBACZ TAKŻE: Syn Górniak na przeżycie potrzebuje 100 tys. zł, Karolak 40 tys. zł, a "przeciętny Kowalski"? Ogromna przepaść
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Allan Krupa ma nową pracę?
W obliczu astronomicznych oczekiwań finansowych Allana Krupy zaskoczeniem może być fakt, że ten został ostatnio przyłapany, jak sprzedawał wraz ze swoją dziewczyną kiełbaski w jednym z food trucków. Portale branżowe natychmiast stwierdziły, że syn divy dorabia sobie w ten sposób do pensji rapera. Medialne doniesienia o nowej pracy 20-latka tak go oburzyły, że ten postanowił wystosować specjalne oświadczenie.
Nigdy tego nie robie, natomiast chciałbym pierwszy raz odnieść się do sprzecznych z rzeczywistością artykułów, które dzisiaj zalały media. Nie pracuje i nie dostaje wynagrodzenia w nowym koncepcie, który stworzył Bart Pniewski z Piotrem Kędzierskim (oryg.) - rozpoczął na IstaStories.
ZOBACZ TAKŻE: Allan Krupa mknie na nocną szamę w butach za 3,5 tys. zł i z plecakiem Louis Vuitton za 10 tys. zł (ZDJĘCIA)
Okazuje się, że food truck, w którym przyłapano 20-latka to nowy biznes należący m.in. do ojca jego lubej, a tego dnia młody celebryta postanowił pomóc przyszłemu teściowi. Syn Górniak nie ukrywał przy tym, że dochody, które obecnie generuje jego artystyczna działalność, w pełni go satysfakcjonują.
Wraz z Nicol zdecydowaliśmy się przez pierwszy okres działania firmy wesprzeć personel, bo wiadomo, że najważniejszy jest początek. Mam nadzieję, że w przyszłości będę częścią rodziny, a rodzina się wspiera i nie bierze za to pieniędzy, nie możemy więc mówić o żadnej pensji i dorabianiu. Kolejna sprawa jest to, że 1/3 udziałów spółki należy do Nicol, więc tak naprawdę, pracujemy u siebie (oryg.) - kontynuował.
Żadnej pracy się nie boję, żadna praca nie hańbi, a jak trzeba będzie wesprzeć kogoś bliskiego, to mogę pracować i na budowie, ale w gwoli uspokojenia mediów chciałbym zaznaczyć, że całe szczęście dochody mojej artystycznej działalności wystarczają mi w zupełności i nie muszę nigdzie dorabiać (oryg.) - podsumował swoje oświadczenie.
Miło z jego strony?