Amadeusz "Ferrari" Roślik to jedna z wielu postaci wypromowanych za sprawą Fame MMA. Mężczyzna, który stoczył w oktagonie w ramach kontraktów z popularną federacją aż osiem walk, aktywnie działa w mediach społecznościowych. 25-latek nie tylko prowadzi instagramowy profil, ale i kanał na You Tube. To właśnie na popularnym serwisie opublikował parę dni temu film, w którym oznajmił, że został we własnym mieszkaniu zaatakowany przez uzbrojonych w maczety intruzów.
Do mojego mieszkania weszło dwóch zamaskowanych oprawców (...) Nie czekali ani sekundy, od razu zaczęli ciąć maczetami z całej siły. Przyszli tylko w jednym celu. Było nim moje morderstwo, nie zastraszenie, nie pocięcie. Od pierwszej sekundy zdawałem sobie sprawę z tego, co się dzieje - relacjonował na nagraniu ubrudzony krwią Ferrari.
Odnieść się do mrożącego krew w żyłach zdarzenia "fighter" postanowił także w najnowszej rozmowie z Sylwestrem Wardęgą. Podczas wywiadu, który w piątek pojawił się na kanale "Wspaniałe Wywiady", Roślik zdradził więcej szczegółów z feralnej nocy, kiedy to ledwo uszedł z życiem.
Na początku ponad 20-minutowego filmu widzimy kadry z mieszkania gwiazdora Fame MMA, na których pokazane zostały zakrwawione ściany. Następnie Wardęga przechodzi do wypytywania swojego rozmówcy, zaczynając od kwestii tego, jak to się stało, że intruzi znaleźli się w czterech kątach Amadeusza.
(...) Spałem sobie i nagle ktoś zapukał. (...) No i ja podchodzę taki totalnie skacowany, zaglądam tak tutaj i patrzę - gość z pizzą - relacjonuje, dodając, że drugi sprawca stanął poza zasięgiem "judasza".
Ferrari twierdzi, że w pewnym momencie miał nawet przeczucie, że jest w niebezpieczeństwie, jednak było już za późno:
I otworzyłem, i w tym momencie, przysięgam, że się skapnąłem, że coś jest nie tak. Już chciałem zamknąć i wtedy oni we dwójkę się wj*bali - wspomina.
Sprostował też przy okazji, że tylko jeden z napastników był wyposażony w maczetę.
Gdy zorientował się, że nie da rady wypchnąć uzbrojonych nieproszonych gości, pobiegł do kuchni i chwycił za nóż. Nie chciał jednak powiedzieć, co zrobił z przedmiotem i gdzie aktualnie się on znajduje:
Jest teraz w... innym miejscu. Nie chcę tego mówić dla dobra sprawy. Nie mogę niektórych szczegółów zdradzać - słyszymy.
Zapytany zaś o to, czy w mieszkaniu była policja, odpowiedział:
Z tego, co wiem, policja tutaj była, ale ja nie skończyłem tu swojej "przygody" z nimi...
Jak słusznie zauważył Wardęga, dziwne, ze policja nie zabrała pudełka po pizzy, z którą przyszli sprawcy.
Mnie zabrała karetka z zupełnie innego miejsca - tłumaczył, dając do zrozumienia, że nie wie, dlaczego policja nie zabezpieczyła tak istotnego dowodu.
Następnie Amadeusz odtworzył atak intruza, wykrzykując nawet wulgaryzmu, które miał wówczas słyszeć. Nie chciał jednak mówić o motywie napaści:
Tego raczej powiedzieć nie mogę - stwierdził tajemniczo.
Zdecydował się jedynie zdementować teorie, które krążą po sieci i które przedstawił mu Sylwester. Wykluczył hazard i teorię Alana Kwiecińskiego, który miał powiedzieć, że mogło chodzić o zemstę. Dał jednak do zrozumienia, że w sprawę może być wplątany inny uczestnik Fame MMA, Adrian "Polak" Polański.
Roślik wyznał, że odmówił składania zeznań:
Wolę sobie żyć honorowo, bo nigdy się na nikogo nie roz*pierdoliłem, niż potem, żeby jakiś szmaciarz, jak Alan chodził i gadał - wyjaśnił.
"Honorowy" zawodnik MMA pokazał zakrwawioną koszulkę:
Z tej ręki sikało mi jak ze świni. (...) Miałem wrażenie, że sika już na tyle mocno, że zejdę - wspomina, pokazując, że owijał zranioną rękę koszulką.
Ostatecznie uciekającemu przed sprawcami youtuberowi udało się znaleźć schronienie w innym mieszkaniu w bloku. Okazało się, że poniekąd "sława" go uratowała, bowiem sąsiad go rozpoznał:
Ja ciebie znam - powiedział, decydując się wpuścić Ferrariego do siebie i zamknąć za nim drzwi.
Na koniec rozmowy odniósł się do obrażeń, które poniósł w wyniku ataku i konsekwencji, jakie się z nimi wiążą:
Lekarz powiedział, że czeka mnie skomplikowana operacja. (...) Tak spojrzał na mnie i powiedział, że nie widzi raczej szansy, żebym mógł wrócić do MMA - zdradził smutno, dodając jednak, że pojawił się "rycerz na białym koniu" w postaci jego trenera, który zdołał umówić go do specjalizującego się w tego typu urazach najlepszego specjalisty w Polsce:
Zrobił wyjątek, przełożył inne operacje i zszył mi rękę. (...) Plus - będę miał czucie w palcach - mówił podekscytowany, zapewniając, że za trzy miesiące będzie mógł wrócić do treningów.
Powiedział również, że jest ogromnie wdzięczny federacji Fame MMA, która sfinansowała mu skomplikowany zabieg.
Trzeba przyznać, że historia jest dość zagmatwana i jest w niej wiele niedopowiedzeń... Tak czy siak, Pudelek życzy Amadeuszowi szybkiego powrotu do zdrowia!
Zobacz też: Fame MMA 13: Robert Pasut o nieczystych zagraniach przeciwnika: "Szarpał mnie za ucho" (WIDEO)