W ostatnich tygodniach konflikt pomiędzy przedstawicielami i obrońcami środowisk LGBT a ich przeciwnikami przybrał niespotykane dotąd w Polsce rozmiary. Czarę goryczy przelały wypowiedziane w trakcie kampanii słowa Andrzeja Dudy o tym, że "LGBT to nie ludzie, a ideologia". Władza od dłuższego już zresztą czasu próbuje wywołać w społeczeństwie wrażenie, że homoseksualiści są zagrożeniem dla "tradycyjnej, polskiej rodziny".
Po skandalicznych słowach Dudy przez kraj przeszła fala protestów w obronie godności osób nieheteronormatywnych, a sytuacja polskich gejów, lesbijek i osób transpłciowych odbiła się szerokim echem na świecie. W związku z coraz bardziej zagęszczającą się sytuacją w poniedziałek został opublikowany list 50 ambasadorów z wyrazami wsparcia dla wysiłku osób LGBT na rzecz "podniesienia świadomości społecznej na temat problemów dotyczących społeczności lesbijek, gejów, osób biseksualnych, transpłciowych i interseksualnych". O powstaniu listu poinformowała za pośrednictwem Twittera ambasador Georgette Mosbacher.
Prawa człowieka to nie ideologia - są one uniwersalne. 50 ambasadorów i przedstawicieli się z tym zgadza - napisała Amerykanka.
Uznajemy przyrodzoną i niezbywalną godność każdej jednostki, zgodnie z treścią Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka - czytamy w liście. Szacunek dla tych fundamentalnych praw, zawartych w zobowiązaniach OBWE oraz obowiązkach i standardach Rady Europy i Unii Europejskiej, jako wspólnot praw i wartości, zobowiązuje rządy do ochrony wszystkich swoich obywateli przed przemocą i dyskryminacją oraz do zapewnienia im równych szans.
Ambasadorzy dodali, że aby to umożliwić, "a w szczególności aby bronić społeczności wymagających ochrony przed słownymi i fizycznymi atakami oraz mową nienawiści, musimy wspólnie pracować na rzecz niedyskryminacji, tolerancji i wzajemnej akceptacji".
Na odpowiedź obrońców "rodzinnych wartości" nie trzeba było długo czekać. Europoseł PiS Joachim Brudziński udostępnił na swoim profilu tweeta Mosbacher, nie kryjąc swojego oburzenia działaniami ambasadorów.
My w Polsce również się zgadzamy - drwił. - Dlatego z nadzieją czekamy na kolejny list, tym razem w obronie mordowanych chrześcijan, zamykanych w więzieniach działaczy ProLife, wyrzucanych z pracy i prześladowanych ludzi cytujących Biblię, ludzi poddawanych wbrew swej woli eutanazji. Czekamy na Pani głos oraz pozostałych ambasadorów w sprawie agresji i nienawiści przedstawicieli środowisk LGBTI etc. wymierzonych w ludzi, którzy zgodnie z Polską konstytucją uważają, ze małżeństwo to związek mężczyzny i kobiety. Czekamy na Pani głos w obronie ludzi pracujących w chrześcijańskich poradniach rodzinnych zmuszanych do oddawania sierot do adopcji parom homoseksualnym. Czekamy na głos oburzenia za odmowę obsługi w restauracjach prowadzonych przez aktywistów LGBT ludziom z krzyżem na piersi.
Swoje trzy grosze dodał również inny zdeklarowany homofob, Krzysztof Bosak. Lider Konfederacji przekonywał w poniedziałek na konferencji prasowej w Sejmie, że mamy do czynienia z sytuacją "bezprecedensową", gdyż - jego zdaniem - w Polsce "nie dzieje się nic nadzwyczajnego", a dziesiątki dyplomatów "publicznie wywiera presję na Polskę".
Jesteśmy świadkami długookresowej tendencji narzucania Polsce obcego nam świata wartości - ocenił.
Podkreślił też, że Polska jest "spadkobiercą organicznie rozwijającej się cywilizacji zachodniej, łacińskiej i europejskiej", natomiast sygnatariusze listu są - według niego - "spadkobiercami myśli nowej lewicy".
Przerażające?