W kolejnym odcinku Ameryka Express prowadząca Daria Ładocha zaproponowała uczestnikom grę o amulety przeciwników ukryte w wiklinowych koszach. Walka była podzielona na kilka etapów. Najpierw zawodnicy musieli zagrać w kolumbijską odmianę "zbijaka". Modelki przegrały ze wszystkimi parami.
Totalnie nam nie poszło, wszyscy nas pokonali. Chyba nie zrozumiałyśmy tej gry - mówiły po porażce.
Po grze pary miały ścigać się do San Alberto. Przegrana zmobilizowała modelki do walki o transport. Tymczasem zadowolone z wygranej Patrycja Markowska i Żaneta Lubera poszły... pić.
Zobaczyłam przez okno wystawy zimne piwo. Jęzor wisiał mi do pasa. Spytałam Żanety: "Obiad czy browar?" - opowiadała piosenkarka.
Piwo o 9 rano po takich ekscesach to najpyszniejsza rzecz na świecie - stwierdziła Żaneta.
Na miejscu misji pierwsi byli bracia Collins. Zadanie polegało na ścięciu jak najcięższego owocu palmy olejowej. Musieli założyć kaski ochronne, co nie spodobało się Grzegorzowi.
To techniczny problem dla mnie, mam z tyłu łysinkę i buduję sobie takie rusztowanko z moich długich włosów, więc ten kask mi nie pasował - wyznał.
Ostatecznie jednak celebryta delikatnie nasunął na głowę kask i poszedł ścinać owoce.
Kolejni na miejscu misji byli Małgorzata Heretyk i Ernest Musiał oraz modelki zmobilizowane do walki.
Karolina była zawzięta, silna, nie dała mi nawet dotknąć tej motyki - chwaliła koleżankę Marta Gajewska.
W końcu na miejsce dotarły też lekko podchmielone Patrycja i Żaneta, które odmówiły wykonania zadania.
Jezu, ile tu jest mrówek! Ja tego nie chcę nieść. Pokazałyśmy się sexy w kaskach i spi***alamy dalej na browara. Sorry senior, finito - powiedziała Markowska.
Podobną decyzję podjęli Paweł Deląg i Darek Lipka. Po drodze uczestnicy minęli miejsce tragicznego wypadku.
Czegoś takiego nie widziałem nigdy na oczy. Konar zmiażdżył całą ciężarówkę. To jest taka sytuacja, że jest fajnie, przygoda, a obok ciebie jest ktoś, kto kończy swoje życie. To było chwilę wcześniej, mogło spaść na nas i nic by z nas nie zostało - mówił Grzesiek Collins.
Życie jest bardzo kruche i w takich momentach jeszcze bardziej sobie to uświadamiamy - powiedziała Marta.
Na szczęście uczestnikom udało się bezpiecznie dotrzeć do punktu kontrolnego. Pary, które przyniosły najcięższe owoce, wzięły udział w grze o amulety przeciwników. Zawodnicy musieli ułożyć gigantyczne domino. Gra była bardzo zacięta, a pary prawie taranowały się tuk tukami, którymi przywoziły bloki domina. Modelki kibicowały Gosi i Ernestowi, bo gdyby wygrali bracia, straciłyby koszyk ze swoimi amuletami. Ku rozpaczy braci Collins, ich plan się powiódł.
Nam koło nosa przeszło potencjalnych 20 ekstra tysięcy w amuletach plus straciliśmy dziesięć tysięcy swoich, czyli jesteśmy 30 koła w plecy - mówił po wszystkim zawiedziony Rafał.
Po zadaniu uczestnicy poszli szukać noclegów, co tym razem okazało się proste, bo publiczność, która oglądała ich zmagania, chętnie udzieliła gościny. Na braci czekała jednak niemiła niespodzianka, która uruchomiła traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa.
Przypomnijmy: "Ameryka Express". Bracia Collins wyznają: "Nie chodziliśmy do szkoły, tata nas bił"
Nie wiem co mam powiedzieć, Mieszkaliśmy kiedyś w trudnych warunkach, bardzo podobnych do tych. W takich miejscach to trochę wraca. Tutaj jest biednie, ale wiszą reklamówki pełne pustych puszek po piwach. Dzieci nie mają na podstawowe rzeczy (...). To jest żałosne. W pewnym okresie życia, jeden z naszych rodziców nas wysyłał do sklepu i codziennie trzeba było wziąć po pięć, sześć piw - wszystko na zeszyt. (...) Nie można krzywdzić swoich dzieci, nie można ich maltretować psychicznie przez 20 lat, bo to zostaje później, tego się nie zapomina. Nie wyobrażam sobie, jakim trzeba być potworem, żeby coś takiego robić dzieciom - mówili Grzesiek i Rafał ze łzami w oczach.
Rano wyścig ruszył od nowa. Stawką był immunitet. Podczas łapania stopa Paweł i Darek zdenerwowali się na modelki.
Byliśmy tu pierwsi! Wiecie, co to jest fair play? - krzyknął Deląg.
Co, miałyśmy w kolejce za nimi stać, aż on w końcu ruszy tyłek i złapie jakiegoś stopa? - zdenerwowała się Karolina Pisarek. On zawsze robi dramę. To jest wyścig. To było nie w porządku, że nam zarzucił brak fair play.
Gdybym była tu sama, to chyba bym się popłakała - dodała Marta.
Po drodze na uczestników czekała misja. Musieli znaleźć dom oznaczony odpowiednim kolorem i odebrać od miejscowych worki z kulkami do strzelania. Następnie zawodnicy mieli zestrzelić puszki i butelki oraz przejść po wiszącym moście i policzyć schody. Na szczycie czekała na nich Daria.
Dla większości uczestników strzelanie okazało się frajdą, a liczenie schodów męczarnią. Kilka razy wracali się, żeby liczyć od nowa. Paweł i Darek postanowili się założyć o to, kto przejdzie po wiszącym moście - Patrycja czy Żaneta.
O co zakład? - zapytał Paweł.
O loda... kokosowego - dopowiedział Darek po chwili, ale zdążył wywołać w koledze kosmate myśli.
K***a, po tej nocy cię tak popi***zyło? Stop kamera! Teraz Pudelek i cała Polska będzie gadać tylko o tym! - prorokował Deląg.
Ostatecznie wygrał Paweł, bo po moście przeszła Patrycja, ale nie wnikamy, jak panowie rozstrzygnęli między sobą ten zakład.
Prawidłową ilość schodów podali Małgosia i Ernest i to oni wygrali ostatni immunitet w programie. Oglądaliście?
Zobacz też: "Ameryka Express". Małgosia Heretyk przeżywa załamanie nerwowe w kajaku: "ZABIJĘ TĘ DARIĘ, bez kitu!"