Księga rekordów Guinnessa słynie z katalogowania najciekawszych, najzabawniejszych, a czasem najbardziej osobliwych rekordów świata. Na takie wyjątkowe "wyróżnienie" ciężko zapracowała sobie pochodząca z Minnesoty Diana Armstrong, którą specjalnie powołane jury obwołało niedawno posiadaczką najdłuższych paznokci na świecie. Amerykanka nie obcina ich już od 25 lat, dzięki czemu do tej pory zdążyły urosnąć na długość 1 306,58 centymetra.
Okazuje się, że rekordzistka ma wytłumaczenie, dla którego ćwierć wieku zapuszcza paznokcie. Kobieta przestała to robić dokładnie w 1997 roku, gdy na atak astmy zmarła jej zaledwie 16-letnia córka. Jako że nastolatka w każdy weekend robiła jej manicure, po nagłej stracie pociechy zrozpaczona matka nie mogła się przekonać, żeby pozwolić się komuś zająć swoimi paznokciami. Mimo protestów dzieci Armstrong rzuciła pracę i w pełni poświęciła się nowemu "hobby".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W wywiadzie 64-latka wyznała, że jej codzienność z tak długimi paznokciami nie jest prosta. Jak można się domyślić, na każdym kroku napotyka trudności, ale do większości wyzwań zdążyła się już przyzwyczaić. Kobieta twierdzi, że paznokcie są "częścią jej i nie wyobraża sobie, żeby je kiedyś obciąć"
Mogę otworzyć puszkę z napojem, ale potrzebuję noża. Kiedyś prowadziłam samochód, ale musiałam wystawiać rękę przez okno, ponieważ paznokcie się nie mieściły, więc w końcu zrezygnowałam z jazdy. A w publicznych toaletach muszę korzystać z największej kabiny - wyznała.
Ze względu na czasochłonność Diana prawie porzuciła manicure. Rzadko kiedy zdarza jej się zrobić wyjątek, ale tylko na specjalne okazje.
Piłowanie i polerowanie każdego paznokcia zajmuje około dziesięciu godzin. Aby je spiłować, muszę użyć szlifierki stolarskiej. Robię to co cztery, pięć lat, zużywam wówczas od 15 do 20 buteleczek lakieru. Ostatnio pomalowałam je w zeszłym tygodniu i zajęło to cztery dni - opowiadała.
Wyobrażacie sobie życie z takimi paznokciami?