Od czwartku w Polsce trwają masowe strajki. Na ulicach miast zbierają się przeciwnicy wydanego przez Trybunał Konstytucyjno orzeczenia w sprawie aborcji, za sprawą którego Polki mają być przymuszane do rodzenia ciężko chorych lub zdeformowanych płodów.
Nie da się ukryć, że sytuacja w kraju staje się coraz bardziej napięta. W końcu więc głos w sprawie trwających już od niemal tygodnia protestów zaczęli zabierać polityczni przywódcy. We wtorek oświadczenie ws. orzeczenia TK wydał premier Mateusz Morawiecki, twierdząc, że "trzeba żyć, by potem móc wybierać". Tego samego dnia, lecz wieczorem, swoje przemówienie wygłosił Jarosław Kaczyński. Prezes PiS zaapelował do "sojuszników" partii, by stanęli w obronie Kościoła oraz ostrzegł, że trwające manifestacje "będą kosztowały życia wielu ludzi".
Najdłużej milczał natomiast Andrzej Duda. Zresztą nie tylko on sam, bo również i jego małżonce raczej nie spieszyło się do wyrażenia swojego stanowiska w sprawie orzeczenia TK. Jako pierwsza wyłamała się doradczyni prezydenta, a przy córka głowy państwa - Kinga Duda. W obszernym oświadczeniu 24-latka podkreśliła, że do tej pory była zwolenniczką kompromisu aborcyjnego, przez co "nie może pogodzić się z konsekwencjami, jakie niesie ze sobą wyrok TK".
Po niemal tygodniu milczenie w sprawie w końcu przerwał ojciec Kingi, prezydent Andrzej Duda, który w programie Gość Wydarzeń w Polsat News po raz pierwszy odniósł się do trwających manifestacji:
Jestem bardzo zasmucony tą sytuacją. Rozumiem kobiety, które protestują, choć wszyscy znają moje poglądy i wiedzą, że jestem przeciwnikiem aborcji eugenicznej. (...) Trzeba wiedzieć, że, jeżeli chodzi o uszkodzenia płodu, to wady letalne, które powodują śmierć dziecka natychmiast po urodzeniu (...), to jest bardzo szczególna sytuacja. Jeżeli spojrzymy na kobietę, która w takiej ciąży się znajduje, to jej sytuacja jest absolutnie traumatyczna i brak zrozumienia dla tej sytuacji to coś, z czym ja także sobie nie radzę i uważam, że ten element musi zostać uwzględniony, a do tej pory nie został.
Następnie prezydent skomentował wspomniane wcześniej oświadczenie swojej córki:
Jestem dumny z córki. Nie było to dla niej łatwe, by zabrać głos. Ona ma swoje zdanie i wyraziła je, nieco odmienne od mojego. Jest bardziej liberalna, ja nie uważałem, że kompromis aborcyjny był dobry. Jestem nieco bardziej konserwatywny.
Duda podkreślił także, że brak możliwości dokonania aborcji "przy wadach, które na pewno spowodują śmierć dziecka w związku z urodzeniem" nie jest sytuacją, z "którą by się zgodził".
Czekamy wszyscy na uzasadnienie ze strony TK. Uważam, ze trzeba wziąć się do pracy i przygotować przepisy z ekspertami, żeby ten przepis precyzyjnie napisać. Tak, aby dziecko z zespołem downa były chronione, ale żeby kobiety nie były narażane na cierpienie psychiczne i fizyczne. Bo jeśli kobieta ma urodzić dziecko, które natychmiast będzie martwe, to będzie narażanie jej na niewyobrażalne cierpienie. (...) Rozumiem zdenerwowanie kobiet.
Następnie - ku zaskoczeniu samego dziennikarza prowadzącego rozmowę - prezydent podał słuchawkę żonie.
Ja nie wyobrażam sobie, że mogłabym usunąć ciążę, nawet zagrożoną, ale to wynika z moich przekonań i wiary, ale także ze świadomości, że w tej sytuacji miałabym wsparcie rodziny. Stawiam pytanie: czy każdy jest zdolny do heroizmu? Czy kobiety muszą być zmuszane do heroizmu? Mam wątpliwości (...) Mnie bardzo niepokoi to, co się w tej chwili dzieje. Nie można akceptować aktów agresji, profanacji kościołów, znieważania osób, wulgarnych słów. Nie ma na to przyzwolenia - oznajmiła Agata Duda.
Andrzej Duda stwierdził również, że "jest przekonany, że rozwiązanie umożliwiające aborcję ze względu na wady letalne zostanie zrozumiane przez większość kobiet".
Ogromna większość wie, jakie rozwiązanie jest potrzebne. Do tego trzeba ekspertów. Po to, aby było właściwie i pozostawało z normami Konstytucji.
Na sam koniec zapewnił, że nie dziwi się demonstrującym kobietom, ale apeluje o zachowanie spokoju i rozsądku. Przy tej okazji odniósł się również do wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego, który apelował do sympatyków partii, by walczyli o Kościół.
Policja jest na posterunku i wykonuje swoje zadania. Po to w państwie są siły policyjne i środki prawne, by władza zaprowadzała porządek. Nie ma potrzeby i uzasadnienia do tego, by powstawały inicjatywy oddolne. (...) Jednak akty agresji, niszczenie kościołów są nie do zaakceptowania. To jest nieodpowiedzialne. Wzywam do spokoju, wzywam do rozsądku. Tę sprawę można spokojnie załatwić. (...) Można demonstrować, ale wszystko w granicach prawa, norm moralnych i etycznych.
Zaskoczeni?