W zeszłym tygodniu donosiliśmy, że wśród osób zarażonych koronawirusem jest była uczestniczka Warsaw Shore. Andzia, która zawitała do kontrowersyjnego programu na jedynie jeden sezon, za pośrednictwem instagramowego profilu poinformowała, że nabawiła się wirusa podczas pracy za granicą. W rozmowie z Pudelkiem ubolewała, że po powrocie do ojczyzny nie udzielono jej pomocy, a mimo faktu, że wykonany w Austrii test dał wynik pozytywny, polskie służby początkowo bagatelizowały jej liczne telefony.
W piątek pochodząca z Głogowa Ania w końcu dostała informację, że wkrótce pojawi się u niej ambulans. Jak się okazuje, służby dotarły do niej dopiero następnego dnia i wtedy wykonano jej niezbędne badania. W poniedziałek zdradziła Pudelkowi, że sprawdziły się jej podejrzenia:
W sobotę przyjechała do mnie karetka i zrobili badania. Dzisiaj potwierdziło się to, co mówiłam: jestem chora. I co…siedzę w domu zamiast na zakaźnym w szpitalu. Nie wiem, co mam robić… - mówiła zrezygnowana.
By rozwiać wątpliwości Andzi, skontaktowaliśmy się z Sanepidem we Wrocławiu. Okazuje się, że nie zawsze zachodzi potrzeba, by osoba zarażona przebywała w szpitalu:
Decyzja o objęciu pacjenta hospitalizacją zależy od lekarza zakaźnika, który zajmuje się daną osobą. Jeśli jest ona w dobrej kondycji, może on podjąć decyzje o pozostaniu takiego pacjenta w domu. Czasem jest to bezpieczniejsze niż przewiezienie na oddział zakaźny - tłumaczy przedstawiciel stacji sanitarno-epidemiologicznej we Wrocławiu.
Dostaliśmy także komunikat od Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego nr 9 w Głogowie, z którego wynika, że nadzorem epidemiologicznym w tym regionie objętych jest 28 osób, a aż 191 pozostaje w kwarantannie domowej. Pozytywny wynik testu na koronowirusa uzyskano w trzech przypadkach.