Od 3 dni z przerażeniem obserwujemy sytuację w południowo-zachodniej części Polski, którą w największym stopniu nawiedziły intensywne opady deszczu. Fala powodziowa obejmuje coraz większą liczbę miejscowości, zbierając już pierwsze śmiertelne żniwo. Tysiące ludzi z dnia na dzień utraciło dorobek swojego życia. Pomimo swego dramatycznego losu wielu z nich odmawia ewakuacji.
Jednym z rejonów, gdzie odnotowano rekordowo wysoki poziom wody, jest położona w województwie dolnośląskim Kotlina Kłodzka. Z tamtych okolic pochodzi uczestniczka 2. edycji programu "Rolnik szuka żony" Anna Bardowska. Kobieta jest przerażona skalą zjawiska, jakie dotknęło jej rodzinne miasto.
Anna Bardowska obrazuje dramatyczną sytuację powodziową w Kłodzku
Influencerka wraz z podjęciem decyzji o związaniu się na stałe z poznanym w programie Grzegorzem Bardowskim, zamieszkała z ukochanym w Uniejowicach pod Legnicą. W tej szczególnie trudnej sytuacji pozostaje jednak w stałym kontakcie ze swoimi najbliższymi, którzy od wielu lat mieszkają na terenie Kotliny Kłodzkiej. Ich telefoniczne relacje oraz informacje przekazywane na bieżąco przez wszystkie media przywołały jej na myśl najgorsze skojarzenia.
Patrzę na to, co się dzieje na południu Polski i jestem przerażona. Cała moja najbliższa rodzina mieszka tam, gdzie rzeki zaczęły wylewać. Niestety, ale doskonale pamiętam rok 1997 - przekazała w sobotę na InstaStory, nawiązując do powodzi tysiąclecia.
Niestety, nazajutrz przekazano kolejne wstrząsające informacje. Po przerwaniu tamy w Stroniu Śląskiem poziom wody w Nysie Kłodzkiej zbliża się do 800 cm, przekraczając o prawie 1,5 m stan odnotowany w pamiętnym 1997 r. Burmistrz Kłodzka, Michał Piszko, w niedzielę popołudniu przyznał bez ogródek, że "pozostały już jedynie działania ratunkowe". To właśnie tam odnotowano najtrudniejszą sytuację hydrologiczną w całym kraju.
Anna Bardowska odpowiedziała na liczne pytania zmartwionych internautów o sytuację jej członków rodziny. Pisząc o ich niewyobrażalnym dramacie zamieściła przejmujące fotografie zalanych ulic i wód przedostających się do okien budynków.
Spełnił się najgorszy scenariusz - napisała, udostępniając zdjęcie fali sięgającej szczytu ulicznej latarni.
Tragedię mieszkańców Kłodzka i okolic potęguje utrudniona możliwość kontaktu z najbliższymi.
Brakuje prądu, a sieć komórkowa w wielu miejscach nie działa, więc kontakt jest ograniczony lub w ogóle go nie ma. Od wczoraj nie ma możliwości dojazdu do wielu miejscowości - dodała zrozpaczona Bardowska.
Jak zapowiedział premier Donald Tusk, zlecone zostało przygotowanie rozporządzenia Rady Ministrów o wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej.