Anna i Grzegorz Bardowscy po przygodzie z "Rolnik szuka żony" zapragnęli na dłużej pozostać przed kamerami i założyli kanały na YouTube. To właśnie tam prezentują proces urządzania ich nowego, liczącego 200 m2 gniazdka. Byli uczestnicy show dla rolników jakiś czas temu pokazali swój dom na Instagramie, jednakże nie wszystkim przypadł on do gustu. Czarna elewacja, dach i okna sprawiły, że niektórym internautom skojarzył się z "domem grozy" i "zakładem pogrzebowy".
Małżonkowie nie przejęli się jednak kąśliwymi uwagami i z dumą prezentują postępy prac remontowych w sieci. Metamorfozę czterech kątów pokazują na YouTube, zabierając swoich obserwatorów w wirtualną wycieczkę po domu. Niedawno Anna wspominała, że planują przeprowadzić się w okolicach listopada. W najnowszym filmie zauważyła jednak, że dom jest w takim momencie wykończeniowym, że wygląda już tak, jak gdyby był gotowy do zamieszkania. W najnowszym odcinku na swoim kanale zabrała widzów do sypialni.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na początku Bardowska poinformowała internautów, że czeka ją wielkie sprzątanie przed przeprowadzką. Celebrytka zaprezentowała fanom prawie skończoną sypialnię i zdradziła, że wraz z Grzegorzem zrezygnowali z grzejników.
Jak na to wszystko patrzę, to cieszę się, że nie mamy w domu grzejników. Na początku byłam tak sceptycznie nastawiona, bo nie miałam doświadczenia w tym temacie, a teraz nasza pompa ciepła działa już od około 11 miesięcy i muszę wam powiedzieć, że w domu jest naprawdę ciepło - zachwalała na nagraniu.
W sypialni znalazło się za to królewskie łoże i tapicerowana ściana, na której to Grzegorz narysował kilka obrazków. Twórczość nie spodobała się jednak wybrance rolnika, bo przyznała, że obawia się, iż dzieci to podchwycą, a wtedy "oszaleje".
Celebrytka zabrała również swoich obserwujących do pokoju Jasia, który jest już niemalże gotowy. W pomieszczeniu widać długie biurko, pokaźnych rozmiarów szafę, łóżko i oświetlenie, które - jak przyznała Bardowska - chłopiec sam sobie wybrał. Anna zachwycała się również nowymi schodami, które w końcu są tymi wymarzonymi.
Mamy schody. Jestem przeszczęśliwa. Ja właśnie tak sobie te schody wyobrażałam od początku, że one tak będą wyglądać. Teraz nie mam się do czego przyczepić. Jeśli chodzi o różnicę cenową, to nie była duża różnica. Tamte schody kosztowały 18 tys. zł, to jest cena z kwietnia, a teraz we wrześniu za nowe schody z dębu zapłaciłam 24 tys. zł. Nie ma wielkiej różnicy, ale wizualnie... przeszczęśliwa jestem - mówiła.
Jak wam się podoba ich gniazdko?