Pod koniec stycznia głośno było o telewizyjnej wpadce w roli głównej z Anną Kalczyńską i Andrzejem Sołtysikiem. Doświadczeni dziennikarze w bardzo niefortunny sposób wypowiedzieli się na temat urody lidera rankingu "najprzystojniejszych mężczyzn świata" - Jeona Jungkooka. Prowadzący Dzień Dobry TVN podważyli na wizji męskość południowokoreańskiego muzyka, który wyraźnie nie wpasowywał się w ich kanony piękna.
Choć z pracą w stacji pożegnał się odpowiedzialny za uliczną sondę, która pojawiła się w nieudanym materiale, Adam Feder, zdecydowano nie pociągać do odpowiedzialności dziennikarzy. Do tej pory nie było wiadomo, czy Ania i Andrzej dostali od Edwarda Miszczaka reprymendę za kompromitujące stację komentarze. W rozmowie z Plejadą Kalczyńska zapewniła, że choć doszło do "rozmowy kryzysowej", nie nazwałaby tego wylądowaniem na dywaniku:
Ja bym nie nazywała tego spotkania dywanikiem. To była taka rozmowa na temat tego, jak do tego doszło, co się właściwie wydarzyło, jak my się czujemy. Dostaliśmy mnóstwo wsparcia, za co bardzo dziękuję stacji, kolegom i koleżankom - wyznała zadowolona i dodała:
Nie jest tajemnicą, mieliśmy spotkanie kryzysowe. Nie doceniliśmy kuli śnieżnej, jaka ruszyła. To nie był najfortunniejszy początek programu, nikt tego absolutnie nie zamierzał bronić - wyznała.
Ania wytłumaczyła także, jak doszło do niefortunnej sytuacji:
Mogę powiedzieć ze swojej strony, że zostaliśmy z Andrzejem zaskoczeni tą sytuacją. Pomysł był taki, że będzie to niespodzianka - komentujemy wyniki rankingu i będzie to ktoś, kto dalece odbiega od wytyczonego kanonu. Nie byliśmy poinformowani, ani kto to jest, ani jak wygląda, więc to była jazda bez trzymanki. Kiedy skomentowałam to jednym zdaniem, nie przypuszczałam, że to zostanie tak zinterpretowane. Zalała nas fala hejtu. To, co się wydarzyło, przerosło nasze najśmielsze oczekiwania - stwierdziła i dodała, że przyczyną całej sytuacji było niedostateczne przygotowanie:
Nie mogliśmy ogarnąć całej tej sytuacji, bo nie mieliśmy świadomości, o kim tak naprawdę mówimy. Dopiero po jakimś czasie dotarło do nas, jaka jest skala tego problemu, musieliśmy się do tego jakoś odnieść, stąd przeprosiny - wytłumaczyła w rozmowie z reporterem i zapewniła:
Wyciągamy wnioski na przyszłość, bo nie ma się nad czym rozwodzić.
Przekonujące?