Galopująca inflacja, rosnące koszty życia i comiesięczne podnoszenie stóp procentowych to ostatnio w mediach temat numer jeden. Skutki kryzysu odczuwają niemal wszyscy, a wszystko wskazuje na to, że sytuacja będzie się jedynie pogarszać. Jak wyliczają dziennikarze ekonomiczni, sama rata kredytu to już dla niektórych ponad połowa pensji, a to dopiero początek długiej listy problemów "zwykłych śmiertelników".
Zobacz: Katarzyna Bosacka odtworzyła "koszyk Dudy". Różnica w rachunkach z 2015 i 2022 roku ZWALA Z NÓG
Ludzie mają różne sposoby na to, aby radzić sobie z wszechobecnym kryzysem. Jedni muszą obniżyć standard życia, inni wyprzedają część dobytku, a niektórzy nawet wracają do rodzinnego domu, bo samodzielny wynajem staje się zbyt kosztowny. W nieco innej sytuacji są jednak znani i lubiani, którzy, choć też odczuwają skutki inflacji, to raczej cieszą się nieco bardziej uprzywilejowaną pozycją.
Teraz swoim życiowym dramatem podzieliła się na Instastories Anna Kalczyńska. Współprowadząca "Dzień Dobry TVN" i ekspertka w sprawie "męskich" kanonów urody tym razem wzięła na warsztat właśnie inflację i rosnące ceny różnych produktów. Zanim jednak przeszła do rzeczy, poinformowała obserwujących, że jej dom działa obecnie w "trybie awaryjnym". Do wyznania skłoniło ją pytanie znajomej, którą spotkała na basenie.
Znajoma pani, która śledzi mnie na Instagramie, spotkana dziś na basenie, spytała, czy ekspres już działa... Niestety. Nie działa też czajnik elektryczny, odkurzacz, nie mamy normalnego ciśnienia wody, a jutro wymiana słupów elektrycznych, więc przez 2 dni nie będzie też prądu - ubolewała, wywracając oczami.
Co zatem robimy, gdy zdarzy nam się taka sytuacja? Naprawiamy sprzęt? Idziemy do sklepu i kupujemy nowy? Nic z tych rzeczy. Idąc logiką Kalczyńskiej, najpierw narzekamy na Instagramie, a następnie chwalimy się... sandałkami na szpilce. Dziennikarka postanowiła zażartować, że "poszła w luksus" i na chwilę zapomniała, że nie ma czym sprzątnąć domu.
Więc poszłam w to. W luksus. Zapomniałam na pół godziny, że nie mam czym odkurzać - napisała z wyraźnym rozbawieniem, okraszając wpis "balonami z oczu".
Najgorsze miało jednak dopiero nadejść. Sandały na szpilce nie były puentą tej historii, lecz właśnie inflacja, która - nie zgadniecie - wpływa także na ceny butów. "Piękne" i "luksusowe" sandałki stają się więc jeszcze bardziej luksusowe. Na koniec Kalczyńska zapytała też obserwujących, często w skrajnie innej sytuacji życiowej niż jej, o to, jak oni sobie radzą z galopującymi cenami.
Piękne. Ale ich cena wystrzeliła na inną orbitę. Co gorsza, z tym tempem inflacji będą tylko droższe... Jak sobie radzicie z myślami o kryzysie, grożącej nam stagflacji? - napisała.
Jak? Oddajmy głos "zwykłym śmiertelnikom". A kwestię dramatu Ani pozostawiamy już do Waszej oceny.