Faktem jest, że na przestrzeni lat styl Anny Lewandowskiej diametralnie się zmienił. Żona Roberta Lewandowskiego stawiała pierwsze kroki na polskich salonach w prostych kreacjach, z czasem jednak zaczęła sięgać po coraz to bardziej dopracowane stylizacje, aż w końcu stała się prawdziwą modową koneserką.
W pojemnej szafie "Lewej" znaleźć można ubrania z metkami najbardziej prestiżowych domów mody, takich jak Chanel, Dior, Gucci czy Saint Laurent. Od czasu do czasu modowa koneserka wybiera też kreacje polskich marek, które lansuje na najważniejszych światowych wydarzeniach. Najchętniej stawia jednak na światowych projektantów, którzy nieraz obsypują ją ciuszkami zupełnie za darmo w ramach współpracy (Ann jest ambasadorką takich marek, jak m.in. Dolce & Gabbana czy Louis Vuitton).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tak było w środę, gdy wierna Ann stawiła się na meczu FC Barcelony z Realem Madryt, tradycyjnie wspierając ukochanego podczas kolejnego starcia, tym razem z klubem Getafe. Obecność małżonki ewidentnie przyniosła Lewemu szczęście, bo w 19. minucie udało mu się zdobyć siódmą bramkę w tym sezonie.
Lewandowska dopingowała ojca swoich dzieci z trybun w stylizacji, którą nie omieszkała pochwalić się za pośrednictwem Instagrama. Tym razem Ania pokusiła się na, zdawałoby się, niezobowiązującą stylizację, na którą składał się zwykły, czerwony t-shirt, ultrakrótkie szorty, botki oraz torebka.
Lewa nie byłaby jednak sobą, gdyby elementy garderoby nie były markowe: brązowe bikery sięgające łydki pochodzą z kolekcji Miu Miu i wyniosły ją 10 tysięcy złotych. Skórzana torba jest od Bottegi Venety i kosztowała 17 tysięcy złotych, zaś bluzka z metką Drôle de Monsieur - 500 złotych.
Co sądzicie ostatniej stylówce Lewej? Ubralibyście się tak?