Anna Lewandowska ostatnie miesiące spędziła na słonecznej Majorce. Trenerka beztrosko relaksowała się w luksusowej posiadłości, ćwiczyła z Robertem na plaży, bawiła się na jachcie i na zakupach z Zofią Ślotałą. W końcu hiszpańska sielanka by Ann dobiegła jednak końca i zapracowana trenerka powróciła do zawodowych obowiązków.
W czwartek Anna Lewandowska przyleciała do Polski. Fakt ten nie umknął fotoreporterom, którzy przyłapali ją na warszawskim lotnisku w koszuli Miu Miu wartej 7 tysięcy złotych.
Nie jest tajemnicą, że Lewa na co dzień chętnie relacjonuje swoje poczynania w mediach społecznościowych. W sobotnie popołudnie trenerka podzieliła się z fanami zdjęciem w żółtej kreacji w zwierzęcy print, którą opatrzyła tajemniczym podpisem.
Ślub - czytamy.
Lewandowska co prawda nie zdradziła obserwatorom, na czyje wesele tak się wystroiła. W sobotę ma jednak obyć się ślub Joanny Opozdy i Antka Królikowskiego. Możliwe więc, że para postanowiła zaprosić na ceremonię właśnie Anię.
Przypomnijmy, że Antek i Joasia postanowili w ostatniej chwili zmienić godzinę zaślubin. Informacja nie dotarła chyba jednak najwidoczniej do Małgorzaty Rozenek i Radosława Majdana, którzy zjawili się w opustoszałym kościele kilka godzin za wcześnie.
Myślicie, że Anna Lewandowska otrzymała informację o zmianie godziny ceremonii?
Zobacz również: Majdany przyjechały na ślub Antka Królikowskiego i Joanny Opozdy... O KILKA GODZIN ZA WCZEŚNIE (ZDJĘCIA)