W listopadzie zeszłego roku Anna Lewandowska po raz pierwszy zdobyła się na wyznanie, że przed laty straciła ciążę. Do zwierzenia o poronieniu sprowokowała ją dyskusja wokół oburzających słów Jarosława Kaczyńskiego o kobietach "dających sobie w szyję".
W osobistym wpisie zamieszczonym na Instagramie Lewandowska przyznała, że macierzyństwo zawsze było jej wielkim marzeniem, jednak droga do jego spełnienia była w jej przypadku długa i kręta. Celebrytka wolała jednak nie wdawać się wtedy w szczegóły i w dalszej części posta zaapelowała o nieocenianie kobiet, które często w ciszy przeżywają osobiste zmagania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Widocznie żona Roberta dojrzała do tego, żeby otworzyć się publicznie w temacie tragedii, której przyszło jej doświadczyć. Na łamach magazynu "Twój Styl" ukazała się szczera rozmowa z Anią, w której trenerka fitness opowiedziała o przeciwnościach losu, które musiała pokonać z Robertem. Gdy karateczka związała się z przyszłym najlepszym piłkarzem na świecie, Lewy grał jeszcze w trzeciej lidze i ledwo wiązał koniec z końcem.
Niewiele zarabialiśmy - przyznała. Składaliśmy się na zakupy po połowie. Większe pieniądze przyszły w Poznaniu, a pierwszy dom kupiliśmy po przeprowadzce do Monachium. I wtedy przekonałam się, że szczęścia nie można kupić, bo poważnie zachorowałam. O północy zadzwonił lekarz, przyszły wyniki badań: Hepatitis C, czyli wirusowe zapalenie wątroby. Byliśmy tuż po ślubie, chcieliśmy mieć dzieci. Pół roku czekałam na lek. Kuracja była wyniszczająca, ale wyzdrowiałam i znów mogliśmy się starać o dziecko. Tylko to nie było proste.
Krótko po tym, jak starania przyniosły oczekiwany skutek i Lewandowska w końcu zaszła w ciążę, para usłyszała od lekarza druzgocącą diagnozę.
Gdy wreszcie test wyszedł pozytywny i ledwo zdążyliśmy się ucieszyć, poroniłam - wyjawiła. Mój organizm był osłabiony, choroba mogła doprowadzić do marskości wątroby. Umiem walczyć o siebie, ale wtedy byłam bezradna, zamykałam się w sobie. Szłam na trening i siedziałam w sali godzinami, żeby zagłuszyć złe myśli. To był najtrudniejszy moment w moim życiu, ale nagle stało się coś, co trudno mi zrozumieć.
Lewa twierdzi, że w jej życiu stał się cud, gdy pozamykała pewne niedokończone sprawy. Nie jest tajemnicą, że sportsmenka długo nie potrafiła darować ojcu, który porzucił jej rodzinę, gdy miała 12 lat.
Trzy dni po tym, jak straciłam ciążę, w niedzielę poszłam na mszę - wspomina. Modliłam się o dziecko. Taka chwila wycisza, układa w głowie. Wyszłam z kościoła oczyszczona ze złych emocji i uświadomiłam sobie, że chcę coś uporządkować: wybaczyć ojcu. Napisałam SMS: "Tato, wybaczam ci". Dwa miesiące później byłam w ciąży.