Anna Lewandowska nie ma sobie równych w kreowaniu perfekcyjnego wizerunku w social mediach. Czy deszcz, czy słota, trenerka fitness z niesłabnącym zapałem pielęgnuje swój instagramowy profil, zarzucając fanki kolejnymi relacjami ze swojego bajowego życia.
Małżonka "najlepszego napastnika" już zdążyła przygotować swoją monachijską posiadłość na zbliżające się wielkimi krokami Boże Narodzenia, czym zapewne przyprawiła o zazdrość największe celebryckie maniaczki świątecznych klimatów.
W ostatnich miesiącach Lewandowska nieco zmieniła swoją strategię i usiłuje udowodnić licznej rzeszy wielbicielek, że wcale nie jest taka idealna, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka zdawać. W poniedziałek, po przebyciu trzech tygodni ścisłego detoksu, Ann "odważyła się" pokazać swój "spuchnięty jak balon" brzuch.
W przypadku Lewych niemal każdy dzień przepełniony jest wyzwaniami, które zapewne przerosłyby większość zwyczajnych "zjadaczy chleba". Naczelna "power couple" rodzimego show biznesu jest jednak przyzwyczajona do życia na najwyższych obrotach, dlatego też Ania i Robert dokładają wszelkich starań, by zawsze dopingować się nawzajem w obliczu trudnej do zniesienia presji.
Przed środowym meczem Bayernu z FC Barceloną rozgrywającym się w ramach eliminacji do Ligi Mistrzów piłkarz tradycyjnie mógł liczyć na wsparcie kochającej małżonki. Na profilu 33-latki pojawiła się relacja, jak przed wyjściem na stadion obdarowuje ojca swoich dzieci siarczystym buziakiem. Chwilę wcześniej ubrana obcisły strój do ćwiczeń trenerka fitness pochwaliła się nienaganną figurą, prężąc się przed lustrem.
Taka żona to skarb?
Dlaczego nie piszemy o Dodzie?