W piątek Anna i Robert Lewandowscy mieli kolejną okazję do tego, by "wskoczyć" w eleganckie stroje. Usportowiony duet bawił się bowiem na weselu zaprzyjaźnionego tureckiego biznesmena. Podczas gdy piłkarz postawił na klasyczny garnitur, jego żona zaprezentowała się w wartej 11 tysięcy złotych kreacji od Macieja Zienia.
Ann i Lewy postanowili nie wracać do domu od razu po imprezie i, korzystając z okazji, zrobili sobie mały urlop. Małżonkowie od dwóch dni relacjonują więc relaks w luksusowym hotelu Regnum Carya Golf & Spa Resort. Sądząc po instagramowych publikacjach, czas upływa im głównie na wypoczynku nad basenem. W sobotę na przykład zaliczyli dwie tematyczne imprezy: "pink party" i "Tulum party", czym trenerka nie omieszkała pochwalić się za pośrednictwem mediów społecznościowych.
Pod serią zdjęć z pierwszej z biesiad przyodziana w róż Ania przyznała, że przez lata nie był to jej ulubiony kolor.
A pamiętasz, jak kiedyś mówiłam: "Nigdy róż"? A tu po dwóch dziewczynkach się pozmieniało - czytamy w prowadzonej przez nią w komentarzach rozmowie z przyjaciółką.
Mama Klary i Laury udostępniła także kilka fotografii z zabawy, której tematem przewodnim była ukochana miejscowość Natalii Siwiec. Na opublikowanych przez nią obrazkach widzimy między innymi, jak przyodziana w bikini Lewandowska siedzi z mężem na boho dywanie i prezentuje umięśniony brzuch.
Na następny urlop wybiorą się do Meksyku?