Tłustoczwartkowe zdjęcie z pączkiem oblanym smakowitym lukrem jest obowiązkową pozycją na profilu każdego szanującego się influencera. W ostatni czwartek karnawału słodkiemu szaleństwu oddają się nawet fit trenerki. Anna Lewandowska tradycyjnie już uczciła dzień pączka, wrzucając na Instagram fotki i relacje z donatami.
Od smażonych w smalcu kalorycznych bomb Lewandowska zdecydowanie woli fit pączusie o obniżonej kaloryczności. I właśnie takie smakołyki stały się dziś bohaterami sesji zdjęciowej z Anią.
Zanim trenerka poświęciła swą uwagę talerzowi z rumianymi pączkami, zademonstrowała fanom, jak zażywa suplementy swojej marki. Zrobiła to profesjonalnie - wśród uśmiechów i pląsów. Zaopatrzona w niezbędne minerały Lewa przeszła następnie do fotografowania słodkości.
Żona Roberta Lewandowskiego ograniczyła swą słodką rozpustę na Insta do przyłożenia sobie bezglutenowych i bezcukrowych delicji do twarzy. Nie zademonstrowała fanom, jak delektuje się sygnowanymi swoją marką łakociami.
Przy okazji, uśmiechając się zza oblanego bezcukrowym lukrem pączusia, Lewa zareklamowała swój Healthy Store, w którym od rana można było kupić namiastkę raju w wersji fit. Warto dodać, że ceny w sklepie Ani są niższe niż u guru polskiego restauratorstwa - Magdy Gessler. Jeden pączek w "store" Lewej kosztuje 6 zł (pączuś Magdy to już wydatek 11 zł). U Lewej opłaca się kupować więcej - za więcej niż 5 sztuk płaci się 5 zł, jeszcze mniej, bo 4,5 zł kosztuje jeden pączek, jeśli kupujemy ich powyżej 10.
Jedlibyście fit pączki by Ann, czy raczej te pełnotłuste od Magdy?