Anna Lewandowska, która każdego dnia pojawia się w mediach społecznościowych i zasila je sporą ilością treści, zdjęć i relacji, na kilka dni zniknęła z Instagrama. 24 lutego, gdy Rosja zaatakowała Ukrainę, celebrytka zamieściła na swoim profilu zdjęcie dwóch flag - polskiej i ukraińskiej. Fotkę opatrzyła apelem o solidarność z napadniętymi Ukraińcami.
Nie ma większego zła niż wojna. Nie bądźmy obojętni. Bądźmy solidarni - napisała.
Potem Lewa zniknęła z Instagrama. W tym czasie cały świat żył wojną w Ukrainie. Wśród wątków nawiązujących do agresji Rosji na naszych sąsiadów pojawiła się też kwestia meczu Polski z Rosją, którą nasza drużyna miała rozegrać 24 marca. PZPN zdecydował ostatecznie, że Polacy nie zagrają z Rosjanami. Decyzję poparli piłkarze, wśród nich mąż Lewandowskiej, kapitan drużyny.
Słuszna decyzja! Nie wyobrażam sobie grania meczu z reprezentacją Rosji w sytuacji gdy trwa agresja zbrojna na Ukrainie. Rosyjscy piłkarze i kibice nie są za to odpowiedzialni, ale nie możemy udawać, że nic się nie dzieje - napisał Robert Lewandowski na Twitterze.
Tymczasem żona Lewego wróciła już na swój Instagram. O powodach nieobecności poinformowała w smutnym poście na InstaStories. Najpierw celebrytka wrzuciła krótki film, na którym widać eleganckie wnętrze z pianinem. W tle rozbrzmiewa żałobna muzyka. Relację Lewandowska opatrzyła symbolem wirtualnego znicza.
Potem wyjawiła powód nieobecności w mediach społecznościowych.
Kochani, ostatnie dni dla wszystkich są bardzo ciężkie. Pełne nerwów, niepewności i strachu. Musiałam się na chwilę wyłączyć, bo także naszą rodzinę dotknęła niewyobrażalna strata - napisała Lewandowska, po czym zapewniła, że jest już gotowa do dalszej pracy i niesienia pomocy potrzebującym Ukraińcom. Powoli wracam, chcę działać i pomagać. Jeśli chcecie pomóc – podsyłajcie ważne linki, grupy, akcje. Będę udostępniać - zapewniła.