Śmierć 30-letniej Izabeli z Pszczyny wstrząsnęła całą Polską. Kobietę uznano za pierwszą ofiarę kontrowersyjnego zaostrzenia prawa aborcyjnego w Polsce. Będąca w 22. tygodniu ciąży Izabela zmarła wskutek wstrząsu septycznego. Choć ciąża zagrażała jej życiu, lekarze nie dokonali aborcji i czekali na obumarcie płodu - prawdopodobnie obawiając się konsekwencji prawnych.
Losy ciężarnej Izabeli poruszyły również wiele rodzimych celebrytek, w tym Annę Lewandowską. W rozmowie z Gazetą.pl trenerka nie ukrywała, że jest przerażona konsekwencjami orzeczenia TK w sprawie aborcji. Jak przyznała, "w sytuacji próby" sama prawdopodobnie nie poddałaby się aborcji. Nie wie jednak, jak zachowałaby się, gdyby od jej wyboru zależała przyszłość jej córek - dlatego też uważa, że nikt nie powinien narzucać kobietom decyzji w tej kwestii.
Anna Lewandowska udzieliła również wywiadu magazynowi "Wprost". Prawdopodobnie wydarzyło się to jeszcze zanim media obiegła wieść o śmierci ciężarnej 30-latki. W sieci pierwsze fragmenty tej rozmowy pojawiły się 1 listopada. Od wczoraj cały wywiad dostępny jest również w formie papierowej.
W rozmowie Lewandowska także wypowiedziała się m.in. właśnie na temat aborcji. Poruszono temat jej popularności w sieci i wykorzystywania Instagrama do komentowania bieżących wydarzeń. Trenerka podkreśliła, że na ogół stara się dzielić swoim stanowiskiem w sposób wyważony - jak bowiem stwierdziła, jej słowa czasem bywają przeinaczane.
Zobacz również: Anna Lewandowska wyjaśnia swoją reakcję na orzeczenie TK: "To mój profil, dzielę się tym, co uważam"
Na Stories zabrałam stanowisko zarówno w sprawie rodzin na granicy, jak też Polexitu. Po prostu zrobiłam to delikatnie. Wolę sugerować, jakie mam zdanie, niż je wykrzykiwać, albo komuś coś narzucać. Kiedy zdarzało mi się to robić mocniej w przeszłości, to mój głos bywał przeinaczany - przyznała.
Trenerka wspomniała, że w obliczu Strajku Kobiet publicznie stwierdziła, iż politycy nie powinni ingerować w pewne obszary życia obywateli. Choć początkowo jej wpis spotkał się z pozytywną reakcją internautów, niedługo później na Lewandowską spadła krytyka.
Reakcje były pozytywne, że "Ania wspiera kobiety", że "Ania udzieliła poparcia". A dzień później (...) było już zupełnie inaczej, że ja się nie utożsamiam, że powinnam jeszcze bardziej wesprzeć. (...) Dużo mnie to wtedy nauczyło, jak słowo może być zmieniane, manipulowane - wyznała w rozmowie.
W obliczu wielu negatywnych komentarzy, podczas rozmowy Lewandowska postanowiła jednoznacznie powiedzieć, jakie jest jej stanowisko w sprawie aborcji. Trenerka przyznała, że sama nie zdecydowałaby się na usunięcie ciąży, jednak szanuje tych o odmiennych poglądach.
Jestem osobą wierzącą. Moja mama nakręciła film o Stanisławie Leszczyńskiej, której dr Mengele kazał w Auschwitz zabijać każde nowo narodzone dziecko. A ona w obozie była aniołem dla matek, odebrała 3 tys. porodów. To jest przecież nasza rodzina, ciocia mojej mamy. Dlatego sama nie zdecydowałabym się na aborcję. Ale szanuję to, że ktoś może mieć inne zdanie - zapewniła.
Trenerka przyznała także, że zdaje sobie sprawę, iż czasem jej fani oczekują od niej opowiedzenia się po którejś ze stron medialnej dyskusji. Jak jednak podkreśliła, w obliczu ogromnej popularności w sieci musi zachowywać się odpowiedzialnie.
Skala, którą osiągnęłam, jest czasem przerażająca, właśnie przez tę odpowiedzialność. (...). Są momenty, że człowiek chciałby się wyłączyć, a (...) po prostu nie może. Bo jest nowa premiera, bo dzwoni dyrektor marketingu, bo prowadzę trening dla 10 tys. osób. Nie mogę im powiedzieć - słuchajcie, treningu nie będzie, bo mam zły humor, bo nie mam siły (...) Czasem dopada mnie taka zwyczajna niemoc, że mam ochotę schować się pod poduszkę - wyznała Lewa.
Która celebrytka dla rozgłosu i pieniędzy chciała sfingować własny ślub? Posłuchajcie w najnowszym Pudelek Podcast!