Od niemal tygodnia temat numer jeden w polskich mediach stanowi wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Po tym jak piętnastu sędziów zdecydowało, że Polki nie mogą samodzielnie decydować o swoim ciele, kobiety i wspierający je mężczyźni masowo wychodzą na ulice.
Oprócz tego w sieci pojawia się ogrom głosów sprzeciwu wobec karygodnemu orzeczeniu, według którego polskie kobiety nawet w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu lub jego nieuleczalnej choroby nie będą już mogły przerwać ciąży. Swoje niezadowolenie wyrażają również osoby z pierwszych stron gazet, nierzadko przytaczając własne traumatyczne historie związane z błogosławionym stanem.
Głos kilka dni temu zabrała także Anna Lewandowska. Trenerka zaapelowała wówczas głównie o wzajemne wsparcie, co według niektórych internautów było zdecydowanie niewystarczającą reakcją.
Przypominamy: Anna Lewandowska wyjaśnia swoją reakcję na orzeczenie TK: "To mój profil, dzielę się tym, co uważam"
We wtorek wywołana do tablicy Lewa pokusiła się o kolejny post poświęcony temu, co dzieje się w ojczyźnie. Tym razem, choć opisała swoje stanowisko znacznie szerzej, wciąż jednak jest ono bardzo zachowawcze w porównaniu do tego, co pisało wiele jej koleżanek z branży. Ania stwierdziła, że nie zaangażuje się stanowczo w walkę o prawa kobiet, bo już wystarcza, że uczy kobiety samorozwoju.
Wiele z Was oczekuję, że ponownie wypowiem się w sprawie obecnego konfliktu, że mocniej i bardziej jednoznacznie zaangażuję się w walkę o prawa kobiet. Rozumiem to. Myślę jednak, że prowadzę tę walkę od lat. Na swój sposób, tak jak potrafię najlepiej. Wspierając Was w samorozwoju, w budowaniu pewności siebie, w dodawaniu Wam siły i motywacji - zaznacza "skromnie" Ania, następnie kontynuując motywacyjny wpis w swoim stylu:
Dzielę się z Wami doświadczeniem i wiedzą, które zdobyłam jako zawodniczka podczas swojej kariery sportowej, a także jako trenerka i jako żona sportowca, którego każdego dnia staram się wspierać. Chcę się z Wami dzielić pozytywnymi emocjami i jestem bardzo szczęśliwa, że tak wiele z Was znajduje w tym co robię coś dobrego dla siebie. Zawsze podkreślam też, jak ważny jest wzajemny szacunek, zrozumienie, otwartość i dialog. Chciałam, abyście wierzyły w siebie, ale nigdy nie mówiłam Wam jak macie myśleć, co macie mówić. Nie uważam, że wszystko wiem najlepiej, bo nie wiem i nie chce zawieść Waszego zaufania - pisze żona króla strzelców, podkreślając, że choć polityka nie leży w zasięgu jej zainteresowań, w obecnej sytuacji niebezpiecznie wkracza w obszar praw człowieka:
Dlatego nie wypowiadam się na tematy polityczne i choć nie ukrywam swojego przywiązania do wartości chrześcijańskich, to nie nadaję im barw partyjnych, nigdy niczego nie narzucam, nie oceniam i widzę wartość w tym, że potrafimy się różnić i wspierać jednocześnie. Wierzę jednak, że są obszary życia, które powinny być rozstrzygane w sumieniach, a wkraczanie polityków w te obszary, jest naruszeniem nie tylko praw kobiet, ale ogólnie praw człowieka - zaznacza, jednocześnie dodając:
Wierzę w prawo do przeciwstawiania się takim decyzjom, do smutku, do gniewu i do wyrażania tych emocji głośno i wyraźnie. Ale nie wierzę w agresję i rozwiązania siłowe. Nie wierzę, że można skutecznie walczyć o szacunek i wolność dla siebie, nie szanując innych oraz ważnych dla nich wartości - czytamy. Na koniec jeszcze raz podkreślam - wspieram i zawsze będę wspierać kobiety oraz ich prawa.
Czujecie się pokrzepione słowami trenerki?