Anna Lewandowska, która jeszcze niedawno nie umiała ugotować obiadu, szczyci się byciem guru od diety i fitnessu. To ona odpowiada za żywienie całej rodziny, w tym piłkarza i dwóch małych córek. Ania chętnie opowiada, jakie innowacje wprowadza do posiłków: kiedyś było to słynne śniadanie "za 40 złotych za miseczkę", dziś to już "wyzwania", w ramach których eliminuje jakieś składniki. Lewandowska utrzymuje przy tym, że jej bliscy nie znają pojęcia "niezdrowe jedzenie", bo wszystko, co im podaje, jest zdrowe, kolorowe i smaczne.
Bywa jednak i tak, że dzieci skądś wiedzą o istnieniu takich produktów jak ciastka i pizza - także w tym "niezdrowym" wydaniu, a nie tylko bezglutenowej wersji "by Ann".
Ania sama skromnie przyznała, że "udaje się jej być przykładem dla dzieci". W rozmowie z agencją LifeStyle Newseria żona Roberta opowiedziała, że czteroletnia Klara pyta, czy może zjeść coś niezdrowego.
Udaje mi się być przykładem dla moich dzieci, szczególnie dla Klarki, która ma już cztery lata - chwali się Ania. Chodzi do przedszkola i jest świadoma. Gdy przykładowo jest na jakiejś uroczystości dziecięcej, pyta mnie: "Mamo, czy mogę zjeść coś niezdrowego?", i wtedy jej tłumaczę.
Tłumaczenie chyba wychodzi z sukcesem, bo w domu Lewandowskich nie ma miejsca na niezdrowe nawyki. Jak uściśla Ania, wszystko dokładnie gryzą, a posiłków nie popijają.
Szablonem naszej diety jest Wyzwanie Wojownika. Eliminowanie pszenicy, cukru i laktozy ze względu na nietolerancję oraz eliminowaniu niektórych strączków - opisuje "Ann". Są też pewne zasady, których się trzymamy, takie jak: niepopijanie posiłków, jedzenie węglowodanów jako pierwszego makroskładnika, a kończenie posiłków białkami. Dokładnie gryziemy pokarm, trzymamy przerwy między posiłkami i też wspólnie jadamy te posiłki. Rozmawialiśmy z mężem, że gdyby nie pandemia, to wiele rzeczy by się u nas nie zadziało.
Może teraz pora na jakąś książę o diecie "by Klara"?