W środę na Netfliksie zadebiutowała druga część ekranizacji porno powieści Blanki Lipińskiej. Film "365 dni. Ten dzień" opowiada dalsze losy dwojga głównych bohaterów - Laury i Massima.
Już kilka dni temu Lipińska postanowiła zaspokoić ciekawość fanów i ze szczegółami opowiedziała o kulisach kręcenia scen miłosnych, które osobiście wymyślała i nadzorowała. Nie ukrywała, że dla aktorów takie sceny nie mają nic wspólnego z przyjemnością.
Podczas uroczystej premiery filmu nasz reporter Michał Dziedzic miał okazję zapytać wcielającą się w postać Laury Annę Marię Sieklucką o to, jak się czuła podczas odgrywania namiętnych scen.
Aktorka zdradziła, że - w przeciwieństwie do pracy nad pierwszą częścią filmu - tym razem na planie aktorzy mieli do dyspozycji dwie tzw. koordynatorki intymności.
Wszyscy aktorzy byli za to wdzięczni. Czuliśmy się dopieszczeni, zaopiekowani. Wiedzieliśmy, że jesteśmy bezpieczni i wszystko odbywało się w bardzo profesjonalny sposób - wyznała Sieklucka.
Aktorka zaznaczyła, że rozbierane sceny uważa za najtrudniejszą część swojej pracy.
To nigdy nie jest komfortowe. Za każdym razem dla aktora jest to trudne zadanie i wymaga bardzo dobrego przygotowania. Musimy doskonale wiedzieć, jak ta scena ma wyglądać. Musimy wiedzieć, jak to przedstawić widzowi, żeby uwierzył w tę fikcję, która się dzieje na ekranie - podkreśliła.
Posłuchajcie całej rozmowy.