Anna-Maria Sieklucka to jedna z tych celebrytek, którym bezsprzecznie poszczęściło się w życiu. Rola głównej bohaterki w erotycznym uniwersum Blanki Lipińskiej przyniosła jej natychmiastową popularność, czego dowodem są ponad cztery miliony osób obserwujących poczynania aktorki na Instagramie.
I choć filmową przygodę z trylogią "365" Anna-Maria ma już dawno za sobą, można śmiało stwierdzić, że Sieklucka konkretnie wykorzystała swoje pięć minut. Krótki staż w show biznesie nie powstrzymał jej nawet od domniemanego udziału w medialnej awanturce z Maffashion i Sebą Fabijańskim w rolach głównych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z racji swoich sporych zasięgów Anna-Maria zobowiązana jest do regularnej aktywności w mediach społecznościowych, co chętnie też robi. W sieci dzieli się nieskazitelnymi zdjęciami i swoimi przemyśleniami, choć okazuje się, że aktorka nie zawsze mogła pochwalić się tak idealnym wizerunkiem.
30-latka przyznała się, że jeszcze kiedy studiowała na Akademii Teatralnej, chorowała na trądzik, który dla wielu jest wstydliwym i poważnym problemem. Aktorka przyznała, że zwyciężyła problemy skórne... dzięki wsparciu psychologicznemu.
Miałam taki okres w szkole teatralnej, gdzie wstawałam codziennie rano i płakałam, bo nie mogłam zaakceptować tego, jak wyglądam, jak wygląda moja skóra. (...) Teraz przez pryzmat wielu lat pracy nad sobą, chodzenia na różne terapie i szkolenia, zdaję sobie sprawę, jakie to miało ogromne podłoże psychologiczne, emocjonalne we mnie i to się przenosiło na skórę - orzekła w relacji na Instagramie.
Teraz widzicie mnie jako taką w pewnym sensie laleczkę i nie mówię tego, bo ja się uważam za laleczkę albo za kobietę idealną, najpiękniejszą i w ogóle "tylko mówcie o mnie dobrze", absolutnie nie. Ale wiem, że jestem często za taką kobietę postrzegana - kontynuowała.
Jak się okazuje, w przypadku Siekluckiej istotne w leczeniu choroby okazało się zareagowanie "od środka". W tej właśnie kwestii postanowiła zaapelować do fanów, aby dbali o siebie i swoje zdrowie - nie tylko powierzchownie.
To, co mamy w środku, przekłada się na to, jak wyglądamy. (...) Nie pytajcie mnie, czego używałam do skóry, żeby wyglądać dzisiaj, tak jak wyglądam. Bo to nie chodzi o to, czego używałam, tylko co zmieniłam tu i tu - podsumowała.
Zobaczcie, jak wtedy wyglądała Anna-Maria. Wpadlibyście na takie podejście do problemów dermatologicznych?