Anna Mucha zdecydowanie podkręciła temperaturę w tanecznym show TVP. Dołączyła do programu w drugiej edycji i szybko pokazała, że to ona chce grać w jury pierwsze skrzypce. Nie szczędziła uczestnikom dosadnych uwag i ciętych komentarzy, ale kiedy ktoś urzekł ja występem, rozemocjonowana zasypywała go komplementami.
Nie uciekała tez od konfrontacji z pozostałymi jurorami, a ich przepychanki słowne sprawiały, że show oglądało się z zaciekawieniem. Anna Mucha dbała też o to, by trudno było oderwać od niej wzrok, toteż z odcinka na odcinek wybierała coraz bardziej fantazyjne stylizacje. Nie da się zaprzeczyć, że dodała show pikanterii, a zastąpienie nią dość stonowanej Ewy Chodakowskiej było sprytnym zagraniem TVP dla podniesienia oglądalności.
Mucha była przekonana, że sprawdziła się na tyle, że stacja powierzy jej posadę jury także w kolejnej edycji. Zwłaszcza że, jak podkreśliła w wywiadzie udzielonym Magdzie Mołek, czuła się świetnie w towarzystwie Idy Nowakowskiej i Roberta Kupisza. Jakież było jej zdziwienie, gdy okazało się, ze… TVP nie przedłużyła jej umowy i co więcej, postanowiła wymienić większość jury (została tylko Ida, a pojawili się Joanna Jedrzęjczyk i Agustin Egurrola).
Aktorka nie kryła rozgoryczenia i rozczarowania decyzją TVP. Kilka miesięcy po rozstaniu z programem zdecydowała się odsłonić kulisy nieprzyjemnej sytuacji.
Zostałam zwolniona, bo zostałam zwolniona. W momencie, kiedy się rozstawaliśmy, mimo pandemicznych warunków, żyłam w przekonaniu, że ta seria została przedłużona i to miejsce będzie tam na mnie czekało. Taka była też umowa. I któregoś dnia po prostu dowiedziałam się, że jest inaczej - wyznała Magdzie Mołek.
Mucha dodała też, że nie chciała rezygnować z show. Wyszła nawet z inicjatywą i była gotowa na negocjacje.
Próbowałam jeszcze na ten temat rozmawiać, dyskutować, ponieważ uważam, że jest to bardzo fajny format, bardzo fajny program, ale niestety nie było takiej możliwości - dodała.
Teraz, kiedy emocje już opadły, Mucha stara się mówić o sprawie w powściągliwy sposób. Nie kryje jednak żalu o to, jak została potraktowana przez stację, z którą przecież jest od lat związana.
Powiem tak, wspinając się na wyżyny dyplomacji, że oczywiście jest to decyzja pracodawcy, nadawcy, czyli telewizji publicznej i muszę to uszanować. Nie będę szturmem zdobywała anteny - podsumowała.