Trwający na granicy kryzys humanitarny mocno polaryzuje opinię publiczną. Coraz więcej artystów i publicystów decyduje się zabrać głos w tej sprawie, apelując do rządzących, by pomogli niewinnym ludziom, którzy przez działania białoruskiego reżimu tułają się po lesie i umierają z wyziębienia.
Zupełnie inne zdanie na temat sytuacji na granicy ma Anna Popek. Dziennikarka popełniła wpis, w którym nawet nie zająknęła się na temat pomocy bliźniemu w potrzebie. Zamiast tego postanowiła szerzyć teorie spisowe o tym, że emigranci mogli zostać nasłani przez Łukaszenkę, by gwałcić i zabijać...
Jak widzicie, nie komentuję tutaj spraw politycznych i ideologicznych z zasady. Nie dlatego, że nie nam zdania albo że rzeczywistość mnie nie obchodzi. Przeciwnie. Uważam jednak, że zbyt wiele "autorytetów" a zwłaszcza "autorytetów medialnych" zabiera głos i pozbawia tym samym swoje wypowiedzi powagi i znaczenia. Nie na wszystkim wszyscy się znają, choć tak im się wydaje. (...) Cały czas niektórzy polscy obywatele krytykują polskie wojsko. Jakby zatracili instynkt samozachowawczy - zaczęła swój wpis Popek, ewidentnie nawiązując do pamiętnych słów Basi Kurdej-Szatan.
Ulubienica Jacka Kurskiego i "przykładna chrześcijanka" uznała, że pomaganie niewinnym dzieciom jest... naiwnością.
Owszem, wszystkich wzruszają buzie niewinnych dzieci pokazywane z lubością w mediach, co gorsza także zagranicznych. Naiwnością jednak jest sądzić, że możemy pomóc tylko dzieciom i że pomagając im zrobimy dobry uczynek, a przy okazji zadowolimy własne sumienie. Przecież nie można odrywać dziecka od matki, a matki od męża, bo to niehumanitarne i po ludzku okrutne.
Ale jeśli taki jest zamiar wroga? Aby weszli tu pod pozorem łączenia rodzin przebrani żołnierze? A co stałoby się, gdyby zajmowali tutaj domy, gwałcili kobiety, zabijali? Wiemy, jak z własnymi obywatelami postąpił Łukaszenka, dlaczego sądzimy, że wobec Polaków zmieni metody? Pewnie wtedy byłyby pretensje do Wojska, że nie broniło kraju. Tylko czy wtedy jeszcze będzie komu krytykować?
Popek postanowiła zacytować też Zofię Nałkowską.
Czy może obecni krytykanci uciekną i zamieszkają bezpiecznie za inną granicą? Znamy współczesną broń - są nią ludzie i kultura oparta na emocjach. Zofia Nałkowska pisała w "Granicy", że "coś musi przecież istnieć. Jakaś granica, za którą nie wolno przejść, za którą przestaje się być sobą." Mam wrażenie, że niektórzy plując na własne gniazdo, plując na obrońców ojczyzny przeszli już tę granicę, a to nieuchronnie prowadzi do upadku - dodała.
Co sądzicie o jej słowach?