Nie da się ukryć, że w ostatnim czasie koronawirus całkowicie zdominował polskie media. Na temat pandemii chętnie wypowiadają się jednak nie tylko politycy czy eksperci, lecz również gwiazdy show biznesu.
Decyzją rządu 6 maja weszły w życie przepisy umożliwiające ponowne otwarcie żłobków i przedszkoli. W obliczu powszechnej kwarantanny oraz obowiązku zakrywania dróg oddechowych w miejscach publicznych jak na razie wielu ma poważne obawy przed posłaniem pociech do placówek. W gronie zmartwionych rodziców znajduje się również Anna Powierza.
Znana z roli Czesi w Klanie celebrytka prywatnie jest mamą sześcioletniej Heleny. Ostatnio w programie Koronawirus. Raport Faktu Powierza przyznała, że chciałaby umożliwić córce zabawę z rówieśnikami. Strach o jej bezpieczeństwo wciąż bierze jednak górę.
Z jednej strony strasznie bym chciała, żeby moja córka poszła do przedszkola. Ona już tęskni za dziećmi, a ja tęsknię za tym, żeby móc chociaż próbować pracować (...) Ale z drugiej strony, to ja bym się zwyczajnie w świecie bała posłać moją córkę do przedszkola w takich warunkach, jakie są - przyznała Anna.
Zdaniem Powierzy, zajęcia w przedszkolu w obecnej sytuacji mogłyby okazać się dla najmłodszych szczególnie uciążliwe. Celebrytka przypuszcza nawet, że mógłby pozostawić trwały ślad w pamięci jej pociechy.
W Warszawie przedszkola są jeszcze zamknięte i chwała Bogu, bo nie wiedziałabym, co mam zrobić. Ja bym nie chciała, posyłając moje dziecko do przedszkola, żeby ona miała traumę z tego powodu, że pani jest w masce, w rękawiczkach, że nie może jej dotknąć. Nie wiem, na jakich zasadach dzieci mogłyby się ze sobą bawić. Mogłoby się to wydać horrorem dla dziecka, które idzie do przedszkola, widzi dzieci, chce mieć z nimi normalny kontakt, a nagle jest w środku jakichś dziwnych obostrzeń, które nie zawsze rozumie - twierdzi serialowa Czesia.
Zobacz również: Dramat Anny Powierzy. Chcieli ją WYRZUCIĆ z podstawówki: "Nauczycielka uznała, że jestem NIEDOROZWINIĘTA"
W obliczu wprowadzonych przez władzę obostrzeń zajęcia w przedszkolu wydają się celebrytce niepotrzebnym zmartwieniem zarówno dla rodziców, jak również ich pociech.
(...) Nie wyobrażam sobie tego, że moje dziecko miałoby przez tyle godzin siedzieć w maseczce. Oczywiście rozumiem, że to są konieczne zabezpieczenia. Ale powodują one, że nie widzę, jak posyłam moją córkę do przedszkola na dłużej niż 15 minut. A i tak wydaje mi się, że to po prostu nie ma najmniejszego sensu. Nie chciałabym jej narażać. Być może ona będzie miała potem traumę, złe skojarzenia, nie będzie się mogła normalnie rozwijać i normalnie bawić. Wydaje mi się to nie do przyjęcia, nierealne - przyznała stanowczo w programie Faktu.
Powierza podkreśliła, że w obecnej sytuacji jej córka nie może narzekać na brak zainteresowania ze strony wychowawców i rówieśników. Przedszkolne zajęcia "w realu" mogłyby natomiast okazać się prawdziwie traumatycznym przeżyciem.
Moje dziecko czuje się pamiętane i zaopiekowane i przez panie, i przez inne dzieci. To jest bardzo fajne. Natomiast nie zmienia to faktu, że wytęskniona chciałaby wrócić do normalnego przedszkola, a nie do przedszkola bez zabawek, z utrudnionym kontaktem z dziećmi, z panią, która nie może jej przytulić, kiedy się na przykład przewróci. Dla mnie jest to niewyobrażalne. I myślę, że dla dziecka byłoby to strasznie trudne doświadczenie. W momencie, kiedy nie ma jakiejś absolutnej konieczności, nie widzę posłania Heleny do przedszkola - wyznała Powierza.
Podzielacie jej zdanie?
Zobacz również: Kasia Tusk refleksyjnie o początkach macierzyństwa: "Mroziłam spojrzeniem każdego, kto chciał mi pomóc przy dziecku"