Prawie dwa lata temu Anna Skura poinformowała, że rozstała się z mężem. Od tamtej pory na każdym kroku starała się jednak udowadniać, że wciąż żywi względem Marka Warmuza, za którego wyszła za mąż w 2015 roku, pozytywne uczucia.
Choć mężczyźnie zdarzało się publicznie narzekać na podróżniczą naturę matki swojej córki, na ogół dawał do zrozumienia, że też życzy jej jak najlepiej. Tata Melody kibicował ekspartnece także wtedy, gdy próbowała ułożyć sobie życie u boku Dawida "anioła biznesu" Piątkowskiego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W poniedziałek Ania i Marek poinformowali za pośrednictwem Instagrama, że w końcu nadszedł dzień ich rozprawy rozwodowej. Influencerka w swoim stylu zamieściła na Instastories obszerną relację z wizyty w krakowskim sądzie.
To, co wygląda na koniec, może być nowym początkiem. Dziś z miłością, otwartością i ufnością wchodzimy z Mareczkiem w nowy etap naszej relacji - zakomunikowała "uduchowiona" podróżniczka pod ich selfie sprzed sali rozpraw.
Siedem lat temu powiedzieliśmy sobie "tak" i dziś po siedmiu latach ponownie mówimy sobie "tak". Tak, nasze małżeństwo dobiegło końca i tak, oficjalnie się rozwodzimy - kontynuowała, publikując zdjęcie z dnia ich ślubu i następnie dziękując ojcu swojej córki za wspólnie spędzone lata:
Dziękuję za wspaniałą przygodę, jaką było nasze małżeństwo. Dziś wiem, że życie zaplanowało nam tych siedem niesamowitych lat i dokładnie tyle zapisanych było nam na bycie razem. Nie więcej, nie mniej. (...) - rozpisuje się instagramerka, zarzekając się, że niczego nie żałuje i gdyby mogła cofnąć czas, niczego by nie zmieniła.
W dalszej części Instastories możemy oglądać już nagrania z gmachu sądu. Skura pokazała m.in. dokument, w którym widzimy, że oficjalnie ona jest powodem, a Marek pozwanym. Przyznała, że nie do końca jest do takiej nomenklatury przekonana:
Nie podoba mi się energia tego komunikatu, jakby ktoś był przeciwko komuś.
Podróżniczka wrzuciła zdjęcie, na którym widzimy, jak chwilę przed wejściem na salę rozpraw, trzymają się z Warmuzem za ręce. Zdradziła też, że korzystali z usług jednego prawnika.
Pierwszy rozwód w historii, na którym jest jeden prawnik - pisze z dumą pod nagraniem z eks.
Anna odezwała się do fanów również po zakończeniu rozprawy. Okazuje się, że ta była błyskawiczna.
Nasza rozprawa zaczęła się o 11:15, a o 12:05 byliśmy już w pociągu. Dziwnie to pisać, ale było tak miło i kochająco. "Podpowiadaliśmy" sobie trochę z Mareczkiem - relacjonuje. A pani sędzia taka sympatyczna i kochana. Z kolei pan mecenas powiedział, że to taka rzadkość być w takiej sytuacji, bo nawet gdy pary są "dogadane", to najczęściej ktoś nie może się powstrzymać, by nie wbić szpili ekspartnerowi. Takim parom wysyłamy ogrom miłości i dobrej energii. To praca, którą trzeba wykonać, często to ogrom roboty, ale sami chyba widzicie, że warto. Zwłaszcza jeśli towarzyszą temu wszystkiemu małe istotki, które w rodzicach mają autorytet.
Pod nagraniem z marszu po sądowym korytarzu, na którym widzimy ją otoczoną ramieniem byłego męża, napisała zaś:
Marek mówi: "Chodź, d*pko, wracamy. Jeszcze nas cofnął, jak nas zobaczą". Zaczynamy nowy rozdział. Chyba pójdziemy z tej okazji na żurek w Warsie - pisze wyluzowana Ania, następnie pokazując, jak konsumują zupę, siedząc ramię w ramię w wagonie gastronomicznym.
O kilka słów od siebie pokusił się i Marek. Mężczyzna wrzucił na profil ich dwa wspólne zdjęcia, pod którymi napisał:
Całe nasze 7-letnie małżeństwo to był jeden wielki niekończący się film drogi. Paradoksalnie po rozstaniu dalej ten film drogi trwa. Pewnie już tak zostanie i dalej będziemy razem turlać się po świecie - zapowiada, przekonując, że on też nie żałuje przeżytych razem chwil:
Byliśmy za*ebiście szczęśliwymi dzieciakami z marzeniami i byliśmy dla tych marzeń gotowi zrobić wszystko. I robiliśmy to, krok po kroku spełnialiśmy marzenia. Dzisiaj też spełniliśmy marzenie, składając wniosek o rozwód, a 28 listopada będziemy prawomocnie rozwiedzeni - informuje i zwraca się do tych, którzy planują się rozwieść:
Wszystkich, których rozwód przeraża, zapewniam, że nie jest wcale tak źle. Spełniajcie swoje marzenia, rozwódźcie się i walczcie o swoje szczęście, jeśli czujecie, że wasze związki się wypaliły - apeluje. Zróbcie to, póki się z partnerem szanujecie i zanim zaczniecie się nienawidzić. Oszczędźcie sobie nerwów i traumy. Podobno rozwód to nie jest szczęśliwe zakończenie. W naszym przypadku jest to jednak happy end i zrobiliśmy to najlepiej, jak potrafiliśmy. Dla Melody i dla siebie nawzajem - kwituje tata Melody.
Jesteście pod wrażeniem ich dojrzałości?