Od kilku dni Anna Skura regularnie udostępnia w sieci kolejne nagrania ze szpitala. W weekend zalana łzami influencerka poinformowała fanów, że przebywa w klinice chirurgii plastycznej i poddała się poważnej operacji, po której "nie będzie już wyglądać tak samo". Celebrytka wciąż nie zdradziła, z jakiego właściwie powodu trafiła do placówki. Zapewniła jednak, że nie ma raka ani nie usunęła implantów piersi.
W poniedziałkowy poranek Anna Skura ogłosiła, że poprzedniego dnia w końcu wyszła ze szpitala. Niestety jej stan nagle się pogorszył i po zaledwie kilku godzinach zmuszona była ponownie zgłosić się do szpitala. Na miejscu okazało się, że celebrytka ma krwiaka i konieczna jest kolejna operacja. Jak na prawdziwą influencerkę przystało, tuż po wybudzeniu chwyciła za telefon i opowiedziała o swoich przeżyciach na Instagramie.
We wtorek na InstaStories celebrytki pojawiły się kolejne nagrania ze szpitalnego łóżka. Okazuje się, że po operacji Skura przygotowała dla obserwatorów znacznie więcej materiału wideo, lecz dopiero po pewnym czasie zdecydowała się na jego udostępnienie. W relacjach możemy zobaczyć, jak influencerka wyraźnie osłabionym głosem próbuje opowiedzieć fanom o swych ostatnich doświadczeniach. Do nagrań Skura dołączyła też napisy, w których opisała wrażenia po operacji.
Nagrałam dla Was to wideo wczoraj rano, gdy się obudziłam po narkozie i drugiej operacji, którą miałam wieczorem. Czułam się dobrze, miałam siłę... Ale potem już cały dzień było słabo, tylko leżałam. Kiedy myślisz, że już po wszystkim wracasz do domu (byłam w nim jakieś 2 h), a tu historia zaczyna się od początku - napisała.
Celebrytka dokładnie opowiedziała także o niespodziewanym powrocie do szpitala.
Zobacz również: Anna Skura wciąż nagrywa ze szpitala i tłumaczy się: "Nie mam raka, nie miałam implantów... To wszystko jest dla mnie bardzo trudne"
Przedwczoraj po tygodniowym pobycie w szpitalu wróciłam do domu. Oczywiście spodziewałam się, że będę miała więcej siły. Że to będzie ból fizyczny klatki, ale nie sądziłam, że wyjście i wejście do domu okaże się takim wyzwaniem, a ja jestem taka słaba - relacjonowała.
Celebrytka nagle zaczęła opadać z sił. Choć była przekonana, że samodzielnie dojedzie do szpitala, ostateczne konieczna była pomoc.
Położyłam się, ale w ciągu kilku minut zrobiło mi się tak słabo, poczułam ból i coś czułam, że jest nie tak. Byłam już wtedy sama, ale jeszcze było ze mną na tyle ok (tak mi się wydawało), że pomyślałam, że może dam radę sama pojechać Uberem. Ale szybko się okazało, że ani sama nie jestem w stanie pojechać, ani nawet z koleżanką, bo nie byłam w stanie dojść do drzwi. Byłam blada jak ściana i miałam sine usta - wspominała.
Chcę to nagrać, bo teraz dobrze się czuję, a już na pewno nie zasnę. A jest to dla mnie ważne - dodała.
W końcu Skura została przetransportowana karetką do szpitala. Influencerka nie ukrywała, że oczekiwanie na ambulans było dla niej ogromnym wyzwaniem.
Dobrze, że przyjechała do mnie Riya, bo sam proces zamawiana karetki był taki długi, że myślałam, że tam padnę, zanim przyjedzie (nigdy wcześniej nie miałam w tym doświadczenia). Oczywiście karetka przyjechała jak najszybciej, ale te 30 minut to była wieczność. Nawet miałyśmy pomysł, żeby Riya wzięła mnie w wózeczku Melody, ale na szczęście pojawili się ratownicy - przyznała.
Celebrytka zdradziła, że podczas podróży karetką miała w głowie najczarniejsze myśli.
Tamten moment pamiętam przez mgłę.... Obraz mi się tak rozmazywał. Było mi tak słabo, czułam ból, że klatka piersiowa mi eksploduje. Dostałam morfinę, która mnie tak wystrzeliła w kosmos, że mózg mi wystrzelił z czaszki. To był taki moment, że pierwszy raz w życiu pomyślałam: "To ten moment, kiedy już jest koniec". Że to jest taka jedna chwila, że już po wszystkim. I miałam taki moment, jak jest na filmach, taki flashback, migawki z mojego życia. Szok. To oczywiście była reakcja organizmu na morfinę. Ale dla mnie to już był limit tego, co jestem w stanie przeżyć - zdradziła.
Skura zdradziła też, że pobyt we wnętrzu karetki kompletnie zmienił jej perspektywę.
Ja zawsze (kiedyś) byłam takie ciekawskie jajo, żądne sensacji (jak wiele osób tutaj teraz) i zastanawiałam się, jak to jest tam w środku w karetce. Ale to był taki moment, że pomyślałam, że nigdy nie chcę w życiu tu trafić - zapewniła.
Choć celebrytka była przekonana, że nie dolega jej nic poważnego, na miejscu okazało się inaczej.
Myślałam, że to nic wielkiego, dostanę jakieś leki, może opatrunek trzeba wymienić, może tyle wystarczy. A w szpitalu okazało się, że mam krwiaka... blok operacyjny... operacja... narkoza... Wszystko zaczyna się od początku. Czułam się jak w "Dniu Świstaka", że dokładnie wiem, co dalej się wydarzy - przyznała.
Doceniacie, że Anna Skura tak starannie relacjonuje dla nas pobyt w szpitalu?
Zobacz również: Zapłakana Anna Skura relacjonuje ze szpitala: "Przeszłam POWAŻNĄ OPERACJĘ. Nie będę wyglądać tak samo" (ZDJĘCIA)