Ojciec drugiego dziecka Anny Wendzikowskiej zostawił ją zaledwie trzy tygodnie po porodzie. Po kilku miesiącach para jednak postanowiła dać sobie drugą szansę. Sielanka nie trwała zbyt długo i w końcu celebrytka ponownie musiała stawić czoła samotnemu macierzyństwu. W trudnym czasie zaczęła jeszcze więcej podróżować. Dziennikarka, którą możemy oglądać co jakiś czas w "Dzień dobry TVN" , podjęła także decyzję o rozpoczęciu pracy nad sobą i własnymi emocjami.
Anna Wendzikowska nie ukrywa, że została porzucona praktycznie od razu po powitaniu na świecie drugiej córeczki. Celebrytka przyznała, że samotne macierzyństwo pomogło jej na nowo zbudować swoją siłę. W rozmowie z Pudelkiem wspomniała, że po ostatecznym rozstaniu z Janem Bazylem zrobiła porządny rachunek sumienia, mocno przewartościowując własne życie.
To nie jest wielką tajemnicą, że po urodzeniu mojej córeczki musiałam się zmierzyć z samotnym macierzyństwem. To był moment w moim życiu, w którym musiałam zrewidować wszystko, co do tej pory zrobiłam. Musiałam zrobić rachunek sumienia. Może jestem za zbyt łagodna i za mało wymagam. Musiałam się na nowo zbudować.
Wendzikowska stara się wychować swoje pociechy na niezależne kobiety, które będą ciekawe świata i innych kultur. To właśnie dlatego tak często wspólnie podróżują. W rozmowie z naszym reporterem Michałem Dziedzicem wyznała, czy w kwestii opieki nad córkami może liczyć na wsparcie byłych partnerów.
Z perspektywy czasu podchodzę do tego, co mnie spotkało z wdzięcznością. Mam naprawdę mnóstwo wsparcia wokół siebie - odpowiedziała wymijająco.
Przy okazji poruszyła temat rosnącego grona samotnych matek w świecie show biznesu.
Nie mnie nikogo oceniać, ale jest jakaś przyzwoitość i zasady. Pewne rzeczy, pewne zachowania, niezależnie od mojej wygody i upodobań, nie uchodzą do końca. To moja opinia i to mój kręgosłup moralny - dodała celebrytka.