Temat mobbingu w szeregach TVN po raz pierwszy został poruszony publicznie w 2015 roku. Wtedy to pod lupę wzięto kierowaną przez Kamila Durczoka redakcję Faktów. W efekcie wewnętrznego śledztwa stacji ustalono, że trzech pracowników było narażonych na mobbing i molestowanie. Durczok pożegnał się ze swoim stanowiskiem. Niestety, wiele wskazuje na to, że problemy nie ograniczały się tylko do jednej redakcji, chociaż nic nie wiadomo o jakimkolwiek innym formalnym dochodzeniu, które miałoby nastąpić po sprawie Durczoka.
Przypomnijmy: Byli współpracownicy pogrążają Durczoka: "TAK, BYŁEM ŚWIADKIEM MOBBINGU, a osoby molestowane mi się zwierzały"
W niedawnej rozmowie z redakcją Pudelka Dorota Wellman wspomniała o przypadku koleżanki z redakcji prasowej, która "została doprowadzona do takiego stanu, że nie była w stanie normalnie funkcjonować", a później poroniła. Teraz dowiadujemy się natomiast, że kwestia patologicznych zachowań w hierarchii pracy dotyczyła również rozpoznawalnych "twarzy stacji". W opublikowanym w sobotni wieczór poście Anna Wendzikowska w szczegółach opisała, z jakimi potwornościami musiała się mierzyć jako reporterka Dzień Dobry TVN. Co prawda w jej poście nie pada żadna nazwa stacji czy chociażby tytuł programu, ale nie ulega wątpliwości, o jaką redakcję chodzi. W końcu to w TVN Wendzikowska spędziła wiele lat.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Piszę ten post a z oczu lecą mi łzy. (...) Potrzebowałam tego oczyszczenia. (...) Pamiętajcie, depresja jest symptomem. Pytanie: co jest pod spodem? Przez cztery ostatnie miesiące próbowałam tego nie napisać, zostawić, dać spokój, iść dalej. Ale nie potrafię już milczeć - czytamy na profilu Wendzikowskiej.
Byłam poniżana, gnębiona, codziennie drżałam o pracę. Niby "gwiazda telewizji", a ja byłam traktowana jak dziewczynka z podstawówki, którą co chwilę bije się po łapkach za każde niedociągnięcie. Tak naprawdę byłam w swoim schemacie niewidzialności, niedocenienia i ciągłego udowadniania swojej wartości. (...) Kiedy zdjęto z anteny moje wejścia, w studio usłyszałam: "Sorry, Anka, nie oglądasz się". Pomyślałam, cóż, trudno, chodzi o dobro programu. Ale coś mnie tknęło i sprawdziłam wyniki sprawdziłam wyniki oglądalności z ostatnich tygodni. W momencie mojego wejścia wykres oglądalności pikował w górę. Wtedy usłyszałam: "oglądalność nie jest najważniejsza".
Wendzikowska stwierdza, że starała się interweniować u przełożonych w celu poprawienia warunków pracy. Raz za razem spotykała się jednak z odmową. Było to o tyle rażące, że - wedle jej słów - wielu z jej kolegów nie musiało mierzyć się z takimi samymi problemami.
Prosiłam o pomoc, żebym nie musiała sama montować materiałów, żebym nie musiała robić tłumaczeń sama. Albo, żebym przynajmniej mogła robić montaż z domu, zdalnie. Nie wyrabiałam ze wszystkim przy dzieciakach. Byłam z nimi sama. Usłyszałam: "Nikt tu nie ma specjalnych praw" Ja chyba miałam "specjalne prawa", ale takie represyjne. Jeśli mój materiał nie był gotowy na 48 h przed emisją z nagranym tłumaczeniem, podpisami, to spadał z emisji, a ja nie dostawałam pieniędzy. Dla porównania inni reporterzy kończyli swoje materiały w ostatniej chwili.
Trudna sytuacja w pracy doprowadziła do tego, że Wendzikowska musiała ryzykować zdrowiem, aby tylko "dowieźć" na czas zamówione materiały. Wystarczającą "wymówką" nie była nawet zaawansowana ciąża.
Nikt nie wie, że poleciałam na wywiad do Los Angeles trzy tygodnie przed porodem. Musiałam mieć pisemną zgodę od lekarza. Cały lot siedziałam jak na szpilkach. Bałam się, że urodzę w samolocie. Nikt nie wie, że poleciałam na jedną noc do Filadelfii, zostawiając dziecko z nianią, kiedy miało dwa tygodnie. Wiele osób wie natomiast, że wróciłam do pracy sześć dni po porodzie. (...) Bałam się, że ciąża będzie idealnym pretekstem, żeby się mnie pozbyć.
Dalej Wendzikowska opowiada o stanach depresyjnych, w które wpędziło ją traktowanie, którego doświadczała w środowisku pracy. W pewnym momencie dziennikarka zaczęła mieć myśli samobójcze.
Były leki, była terapia, na jakiś czas pomagało. Ale z przemocą jest tak, że jak się na nią godzisz, to poziom rośnie... (...) Trwałam w tym. W ciszy, w poczuciu winy, że mnie to spotkało... (...) Jest taki moment, kiedy już nie widzisz wyjścia z sytuacji. Nie widzisz światełka w tym ciemnym tunelu, którym kroczysz przecież tak długo. (...) To jest właśnie depresja. Pamiętam, jak się zastanawiałam, czy skok z piątego piętra, na którym mieszkam, załatwi sprawę, czy trzeba jednak wejść wyżej. Wpisałam w Google: "Z którego piętra trzeba skoczyć, żeby...". Przeraziło mnie, ile jest w internecie pytań na ten temat.
Paradoksalnie równoległy kryzys mnie uratował. Doświadczenia osobiste sprawiły, że musiałam sięgnąć głębiej. (...) Tkwiłam w krzywdzących, toksycznych sytuacjach i relacjach, bo idealnie potwierdzały to, co myślałam o sobie: "Jesteś niewystarczająca, nieważna". Na miłość trzeba zasłużyć. Na uznanie pracować. Ciężko. Codziennie. A inni i tak zawsze są lepsi. Jestem DDA. Całe dzieciństwo walczyłam o uznanie rodziców.
Skuteczną pomoc Wendzikowska odkryła dopiero przebywając przez dwa tygodnie w Gwatemali. Wtedy postanowiła przeciwstawić się temu, jak do tej pory traktowano w TVN ją oraz jej koleżanki i kolegów.
Wyskoczył mi post na FB o kolejnej sytuacji mobbingu w kolejnej organizacji medialnej i pod spodem jednym z komentarzy był komentarz mojej byłej koleżanki z redakcji. (...) "Ciekawe, kiedy ktoś odważy się powiedzieć prawdę o tym, co się dzieje w tej TV, która co roku zostaje pracodawcą roku". Wtedy poczułam, że to muszę być ja. Napisałam więc maila. Nie dla siebie, dla kolegów, którzy może się bali, a może nie czuli, że ich działania mogą coś zmienić.
Tak, to ja zapoczątkowałam dochodzenie, które zakończyło się zwolnieniami. Nie tylko moja historia to spowodowała. Tych historii było kilkadziesiąt i moja wcale nie była najgorsza. Działanie tym razem było szybkie i zdecydowane, ale dla mnie nie było odwrotu. (...) Płakałam przez kilka dni, a płacz przyniósł ulgę. Żeby odzyskać sprawczość i zacząć odbudowywać poczucie własnej wartości, musiałam zamknąć tamte drzwi. Nikt mnie nie zatrzymywał - czytamy na instagramowym profilu Wendzikowskiej.
Anna Wendzikowska najprawdopodobniej ograniczyła możliwość dodawania komentarzy do posta dla osób, których nie obserwuje na Instagramie.
Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 116 123 lub 22 484 88 01. Listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz też TUTAJ.
TVN odpowiedział Annie Wendzikowskiej po kilkunastu godzinach: TVN ODPOWIADA Annie Wendzikowskiej! "Przytoczone przez Ciebie sytuacje nie powinny były się nigdy zdarzyć"