Echa głośnego wpisu Anny Wendzikowskiej na temat mobbingu w TVN wciąż nie milkną. Przypomnijmy, że była reporterka "Dzień Dobry TVN" w sobotę wyznała, że była "poniżana i gnębiona" w miejscu pracy i codziennie drżała o swą posadę. Jak zdradziła, wskutek doświadczonych sytuacji pojawiły się u niej stany depresyjne, a nawet myśli samobójcze. TVN zdążył już odnieść się do wpisu dziennikarki, przyznając, że w porannym show stacji zdarzały się niedopuszczalne zachowania i zapewniając, iż dołożone zostaną wszelkie starania, by się one nie powtórzyły.
Anna Wendzikowska nie zamierza jednak odpuszczać i od kilku dni konsekwentnie publikuje na swoim wyznania internautów, którzy mają na koncie podobne doświadczenia związane z pracą w mediach. W jednym z ostatnich wpisów prezenterka opowiedziała również o warunkach zatrudnienia w TVN.
W poniedziałek Wendzikowska udostępniła na InstaStories komentarz, który jedna z internautek pozostawiła na jej instagramowym profilu. Kobieta postanowiła wypomnieć celebrytce jej pamiętny udział w "Ugotowanych". Przypomnijmy, że celebrytka wystąpiła w odcinku specjalnym kulinarnego show w 2013 roku wraz ze Stefano Terrazzino, Maciejem Zieniem i Małgorzatą Potocką. Niestety zorganizowana przez nią kolacja nie zapisała się najlepiej w pamięci widzów. Wszystko za sprawą przypalonych batatów, które wyraźnie wyprowadziły celebrytę z równowagi.
Gdy wspomniana internautka wytknęła Wendzikowskiej udział w programie, przy okazji wspominając o "karygodnym fochu", ta postanowiła odpowiedzieć. Dziennikarka podkreśliła, że przez lata nigdy nie odniosła się do zamieszania wokół programu, w końcu zdecydowała się jednak opowiedzieć o kulisach przypalenia batatów.
A to pozwolę sobie skomentować. Zaproszono mnie do programu "Ugotowani" i tam ugotowano... Nigdy tego nie skomentowałam, ale chyba już czas. Bo za długo milczałam i już nie chcę. Program realizowany jest w formule, że niby kamera podgląda, mikroporty są starannie ukryte pod ubraniem, na wszelki wypadek dwa, gdyby jeden wysiadł. Jedzenie w piekarniku, reżyser woła: stop, nie słychać cię, trzeba poprawić dźwięk - wspominała.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz również: TVN świętuje 25. urodziny, a widzowie składają "życzenia" stacji: "Więcej SZACUNKU do własnych pracowników"
Jak wyznała Wendzikowska, w pewnym momencie reżyser programu uznał, że u celebrytki należy poprawić sprzęt nagłaśniający. Na czas interwencji ekipy przygotowywane przez nią bataty pozostały w piekarniku i w efekcie potrawa została niestety przypalona. Celebrytka wprost wyznała, że cała sytuacja ją zdenerwowała - jak bowiem podkreśliła, nie doszło do niej z jej winy.
Idziemy do innego pokoju, trwa to 10-15 minut, bo trzeba zdjąć sukienkę, poprzyklejać kable jeszcze raz na taśmy. Wracamy, jedzenie przypalone. Nie byłam w tamtym czasie ani spokojna ani cierpliwa. Wkurzyłam się. Nie na jedzenie, ale na ekipę, która zamiast zatrzymać kamery i coś na to poradzić, bo przecież to była ich wina, kręciła dalej, jakby nigdy nic się nie stało... - kontynuowała.
Wendzikowska nie ukrywała, że jako pracownica TVN miała do produkcji "Ugotowanych" pewne zaufanie i dlatego też uznała, iż nie musi autoryzować odcinka.
I teraz najlepsze: rzecz się działa w stacji-matce, a ja z zasady ufam ludziom, więc zrezygnowałam z opcji autoryzacji, oglądania wcześniej i akceptu. Byłam PEWNA, że przecież nikt mi krzywdy nie zrobi. I szczerze: nigdy tego nie obejrzałam, wystarczyły mi opowieści innych - wyznała.
Okazuje się, że po latach prezenterka wciąż wyjątkowo niemiło wspomina udział w kulinarnym programie. Choć do dziś nie obejrzała odcinka ze swoim występem, wciąż musi mierzyć się z niepochlebnymi komentarzami wypominającymi jej przypalone bataty. Mało tego, Wendzikowska otwarcie przyznała, że sposób, w jaki została potraktowana przez produkcję "Ugotowanych" był jednym z jej najgorszych doświadczeń.
Przeżyłam to bardzo. Najbardziej telefon do producentki... Mówię do niej: jak mogliście mi to zrobić? To jest totalnie nie w porządku. Usłyszałam kpiącą odpowiedź: Ania, pracujesz w TV. Powinnaś wiedzieć, jakimi prawami rządzi się reality show. Nic z tym nie zrobiłam... Ale uważam, że to jedna z okrutniejszych rzeczy, jakie mnie spotkały. Bo minęło 10 lat, a ja ciągle czytam, że "prawdziwą twarz pokazałam w "Ugotowanych""... Otóż nie, moi drodzy, zostałam zrobiona w chu*a - zakończyła gorzko.