Beata Pawlikowska kilka dni temu opublikowała w mediach społecznościowych film, w którym rozprawiała o "najnowszych badaniach naukowców". Dziennikarka "z biegłą znajomością angielskiego" stwierdziła, że jest odpowiednią osobą do szerzenia "wiedzy" na temat depresji oraz sposobów jej leczenia. Była partnerka Cejrowskiego tłumaczyła, że leki przeciwdepresyjne "powodują zmiany w mózgu", mają szereg skutków ubocznych i mogą "zwiększać depresję". W komentarzach pod postem aż roiło się od osób krytykujących szkodliwe i niebezpieczne wywody Pawlikowskiej. Głos zabrało też wielu lekarzy.
Wszechogarniająca krytyka skłoniła Pawlikowską do usunięcia kontrowersyjnych wpisów. Dziennikarka wydała oświadczenie, w którym przeprosiła osoby "czujące się urażone" jej słowami. Zapewniła także, że żałuje swoich działań i nie będzie więcej podejmować tego tematu. Razi jednak nieco zdanie: "Sądziłam, że informacje o nowych badaniach naukowych mogą być ciekawe lub pomocne". Mimo tych "przeprosin" pod wpisem Beaty Pawlikowskiej wciąż nie brakuje krytycznych opinii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zdaje się, że próba wyciszenia szkodliwej dyskusji o depresji nie osiągnęła jeszcze swojego celu. Do słów Beaty Pawlikowskiej w subtelny sposób nawiązała bowiem Anna Wendzikowska - kolejna osoba, która z pewnością ma na ten temat wiele do powiedzenia. Dziennikarka opublikowała w mediach społecznościowych stories z fragmentami zagranicznych artykułów o antydepresantach. Oczywiście na próżno szukać źródeł, ani konkretnej identyfikacji wspomnianych badań naukowych. Udostępnione zbitki tekstu Wendzikowska opatrzyła jednie podpisem "Just saying" ("Tylko mówię").
Naukowcy doszli do wniosku, że całościowe dane wykazały, że tylko niewielka grupa pacjentów z najpoważniejszą depresją odniosła korzyści z przyjmowania jednego z antydepresantów. Stwierdzono, że w przypadku pacjentów z lżejszą depresją, antydepresanty nie działają lepiej niż placebo. To doprowadziło naukowców do wniosku, że większość pacjentów przyjmujących leki przeciwdepresyjne prawdopodobnie nie powinno ich przyjmować. Badania kliniczne zwykle wskazują, że antydepresanty są nieco lepsze niż placebo, przynajmniej w krótkim okresie. Jednak wielu badaczy twierdzi, że ta różnica - około 2 stopni na 52-stopniowej skali depresji - jest klinicznie niezauważalna - tak brzmiały udostępnione przez Wendzikowską fragmenty artykułów z niewiadomego źródła.
Niepozorny, wydawać by się mogło, zrzut ekranu opublikowany przez Annę Wendzikowską może nieść za sobą poważne konsekwencje. Kolejna z polskich celebrytek postanowiła zabrać głos w sprawie, na temat której zwyczajnie nie powinna się wypowiadać. Pamiętajmy, że odnośnie leczenia depresji czy jakiejkolwiek innej choroby należy radzić się jedynie lekarzy, którzy - w przeciwieństwie do celebrytek czy dziennikarek "z biegłą znajomością angielskiego" - mają do tego uprawnienia.