Anna Wendzikowska nie ukrywa, że kocha podróże i raczej na nich nie oszczędza. Była gwiazda TVN skrupulatnie relacjonuje swoje wyprawy w mediach społecznościowych, a warto dodać, że nierzadko są to dość nieoczywiste kierunki. W zeszłym roku na przykład zabrała córki na wczasy do Kanady, a kilka miesięcy później sama wypoczywała w... Kolumbii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Anna Wendzikowska wypoczywa w Austrii, a "fani" kąsają
Dziennikarka zaczęła nowy rok od bardziej "typowego" wyjazdu. Szusuje bowiem po austriackich stokach i wygrzewa się w miejscowych w basenach. Niestety nie wszystkim internautom udzielił się jej entuzjazm i zachwyt. Jak dała znać w relacji, dostała sporo wiadomości krytykujących jej technikę jazdy. Nie pozostawiła tego bez komentarza.
Gdybym wiedziała, jaki mam tu zastęp ekspertów, to nie wydawałabym bez sensu pieniędzy na instruktora, a tanio nie było - czytamy.
Anna Wendzikowska odpowiada na nieprzyjemne wiadomości
Przytyki internautów musiały jednak zaboleć Wendzikowską. W relacji kontynuowała swoje wpisy o bezcelowej krytyce w sieci.
Nie masz nic miłego do powiedzenia, to nic nie mów. Nie ma ta takiego obowiązku, żeby mieć zdanie na każdy temat - grzmiała.
Jak dodała, od kilku dni otrzymuje "dziesiątki wiadomości i komentarzy" podważających nie tylko jej umiejętności narciarskie, ale też kiepski wybór miejsca do nauki jazdy dla kilkuletnich córek. Tego najwyraźniej było już za wiele. Wendzikowska wprost zapytała w relacji: co trzeba mieć w głowie, żeby pisać takie komentarze?
W każdym komentarzu jest wszystko o piszącym go, a nic o tym, do kogo jest skierowany. Kto celowo chce drugiej osobie sprawić przykrość cierpi ogromny ból wewnętrzny. Wiadomo. Przykro mi, ale kochani to trzeba rozliczać w sobie i ze sobą. A do świata starać się wychodzić jako najlepsza wersja siebie. Leczenie swoich kompleksów kosztem innych nie działa. Ze swoim bólem trzeba się zmierzyć. Mnie to nic nie robi, bo za dobrze znam ten mechanizm - podsumowała.
Ma rację?