Rok temu Anna Wendzikowska spuściła na media bombę, rozstając się z TVN-em po 15 latach współpracy w niezbyt pokojowej atmosferze. Przypomnijmy, była reporterka "Dzień dobry TVN" wyznała wówczas za pośrednictwem Instagrama, że była "poniżana i gnębiona" w miejscu pracy i codziennie drżała o swą posadę. Jak zdradziła, wskutek doświadczonych sytuacji pojawiły się u niej stany depresyjne, a nawet myśli samobójcze.
Teraz dziennikarka znów powróciła na afisze, a wszystko za sprawą szczerego wywiadu udzielonego Żurnaliście. W rozmowie ze skompromitowanym prowadzącym celebrytce zebrało się na szczerość i obwieściła słuchaczom, że nie tylko była zdradzana, ale też sama nie zawsze dochowywała wobec partnerów wierności. Ania wytłumaczyła, że "skoki w bok" były w jej przypadku powodowane niskim poczuciem własnej wartości. Dodała też, że pomogły jej "w procesie pokochania siebie".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Anna Wendzikowska wyznaje, ile pieniędzy miesięcznie potrzebuje do szczęścia. Swoim wyznaniem podzieliła internautów
Stałym elementem podcastu Żurnalisty jest seria szybkich pytań, na które zaproszeni goście muszą udzielić szybkiej odpowiedzi. Nie inaczej było w przypadku Wendzikowskiej. Była gwiazda TVN ujawniła między innymi, że "najbardziej na świecie kocha siebie i dzieci, gdzieś na równi", przyznała, że czyta na bieżąco portale plotkarskie (pozdrawiamy!), a także zdradziła, że od czterech lat jest singielką. W pewnym momencie padło zagadnienie, ile pieniędzy miesięcznie celebrytka potrzebuje do szczęśliwego życia. Po chwili namysłu dziennikarka udzieliła konkretnej odpowiedzi.
Żeby mi było tak luźno, fajnie, żebym mogła sobie pozwolić na podróże i utrzymanie moich dzieci, to 40-50 tysięcy miesięcznie - oceniła.
Wyznanie Ani spotkało się z mieszanym odbiorem komentujących. Jedni byli zdania, że celebrytka sama sobie na to ciężko zapracowała, by mieć od życia większe wymagania niż "przeciętny Kowalski", inni zaś stwierdzili, że gwieździe odbiła "sodówka".
"40 tysięcy? Większość nawet na rok tyle nie ma", "Z Karolaka się śmiali, jak powiedział, że dla niego minimum to 40 tysięcy", "Ale to boli... 40-50 tys., kiedy ty do normalnego życia potrzebujesz 4 tys." - pisali.
Rozumiecie ich rozżalenie?