Nie milkną echa głośnego wpisu Anny Wendzikowskiej. Nic dziwnego, bowiem do niedawna związana zawodowo z TVN dziennikarka podzieliła się wstrząsającymi kulisami pracy w stacji. 41-latka wyznała, że przez lata "drżała" o pracę, w której doświadczała regularnego "poniżania i gnębienia".
Przypominamy: Anna Wendzikowska o MOBBINGU W TVN: "To JA ZAPOCZĄTKOWAŁAM DOCHODZENIE. Byłam PONIŻANA, GNĘBIONA, codziennie drżałam o pracę"
Ania doczekała się reakcji nie tylko ze strony współczujących jej instagramowych fanów oraz kilku koleżanek z branży, ale i samego byłego pracodawcy. Ci nie byli jednak zbyt wylewni, zostawiając pod wpisem celebrytki jedynie lakoniczny komentarz.
Aniu, Twój wpis poruszył bardzo wiele osób. W redakcji "DD TVN" zdarzały się niestety zachowania, które nie powinny były mieć miejsca w dobrze zarządzanej, przyjaznej firmie, jaką chcemy, żeby był TVN. Po otrzymaniu Twojego listu wprowadziliśmy sporo zmian organizacyjnych i personalnych. Przytoczone przez Ciebie sytuacje nie powinny były się nigdy zdarzyć i zrobimy wszystko, żeby się nie powtórzyły - napisała stacja.
Motywowana regularnie napływającymi prywatnymi wiadomościami z historiami osób, które mają ze stacją nie najlepsze wspomnienia, gwiazda zapewnia, że nie zamierza odpuszczać krucjaty przeciwko TVN.
Zobacz też; Anna Wendzikowska ODPOWIADA TVN: "Nie, jeszcze nie skończyłam. Macie dużo do POSPRZĄTANIA"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Od niedzielnego wieczoru Anna wrzuca na Instagram kolejne otrzymywane wiadomości. Na swoim profilu opublikowała także wypowiedź związanej niegdyś z TVN Olgi Legosz, która nawiązała do rodzaju zatrudnienia w stacji. Zainspirowana mama Kornelii i Antoniny postanowiła napisać więc wprost, jak sytuacja wygląda w słynnej śniadaniówce:
Nikt w "Dzień dobry TVN" nie ma etatu czy umowy o pracę. Wszyscy są na umowach o dzieło albo na działalności gospodarczej - zdradza, dodając, że dodatkowo nigdy nie wiadomo, jakiej wysokości będzie otrzymane wynagrodzenie:
Reporterzy nigdy nie wiedzą, ile dostaną pieniędzy, bo ich materiały są wyceniane za każdym razem z dołu. Po zrobieniu materiału producentka czy wydawca decyduje, ile jego zdaniem reporter się napracował i ile jest wart jego materiał - wyjawia, podsumowując smutno: Pomyślcie, co się dzieje, jak szefowa kogoś nie lubi. Nie pracujesz, bo jesteś chory, to możesz zarobić 0 PLN.
Następnie Wendzikowska przytacza historię jednej z koleżanek:
Moja koleżanka, która pracowała na wizji, nie wymienię jej nazwiska, bo może sobie tego nie życzyć, dostała 500 PLN za miesiąc, w którym wylądowała w szpitalu z zapaścią. Odeszła po tym po cichu, nie powiedziała dlaczego - opisała.
Ludzie, zacznijcie mówić! - zaapelowała na koniec Wendzikowska.