W lutym Netflix postanowił przybliżyć nam dwie wyjątkowe historie z podszywaniem się pod milionerów i naciąganiem niczego nieświadomych ofiar na astronomiczne sumy w tle. Pierwszą był dokument o "oszuście z Tindera", który podając się za potentata diamentów, uwodził w sieci kobiety, a następnie wyłudzał od nich miliony dolarów. Dwa tygodnie później na platformie streamingowej zadebiutował serial "Kim jest Anna?" przybliżający losy pochodzącej z Rosji krętaczki, która po mistrzowsku wykiwała nowojorską elitę.
Nic dziwnego, że Netflix zabrał się za przeniesienie historii Anny Delvey na ekran - w końcu ten przypadek wręcz idealnie nadaje się na hollywoodzki scenariusz. Świat usłyszał o "przedsiębiorczej" Rosjance, gdy ta trafiła do więzienia w 2018 roku za oszustwa, wyłudzenia i kradzieże. Groziła jej kara więzienia od 4 do 15 lat.
Dzięki artykułowi Jessiki Pressler "How Anna Delvey Tricked New York’s Party People", który ukazał się na łamach New York Magazine, na światło dzienne wypłynęła sprawa niepozornej córki kierowcy tira i właścicielki małego sklepiku pochodzącej z Domodiedowa pod Moskwą. Anna Sorokin (bo tak brzmi jej prawdziwe nazwisko) w wieku 16 lat przeprowadziła się z rodziną do niemieckiego miasteczka Eschweiler, gdzie mieszkała do matury. Pierwszym krokiem w drodze "na szczyt" były studia na prestiżowym uniwersytecie w Londynie Central Saint Martins, wytrzymała tam jednak zaledwie jeden semestr. Następnie Anna zdecydowała się przenieść do Paryża, rozpoczynając staż we francuskim magazynie modowym "Purple". To właśnie w stolicy Francji zaczęła posługiwać się nazwiskiem Delvey. W 2013 roku udała się w ramach służbowego wyjazdu na Tydzień Mody do Nowego Jorku, gdzie spodobało jej się na tyle, że zaczepiła się tam na dłużej.
Delvey przeniosła się do nowojorskiego biura "Purple" i tam rozpoczęła "nowe życie". Ambitna Rosjanka prędko zaczęła obracać się wśród śmietanki towarzyskiej, przekonując wszystkich, że jest córką niemieckiego potentata, który zapewnił jej fundusz powierniczy opiewający na kilkadziesiąt milionów.
W zgrywaniu dziedziczki fortuny pomogło jej założenie Fundacji Anny Delvey, która w teorii miała zrzeszać zamożnych kolekcjonerów sztuki. Miała ona mieścić się w samym sercu Manhattanu. Broszura, którą Delvey wręczała potencjalnym inwestorom, liczyła aż 80 stron. Według zawartego w niej tekstu Anna w swoim zaledwie 22-letnim życiu zdążyła zgromadzić pokaźną kolekcję dzieł, a oprócz tego szczyciła się znajomością ze słynnymi architektami, artystami i mecenasami sztuki. Celem Rosjanki było uzbieranie 22 milionów dolarów na "rozbudowę i promocję swojej fundacji". Ostatecznie zdobyła "jedynie" 100 tysięcy dolarów, dlatego też musiała znaleźć inny sposób, by się szybko wzbogacić.
Dzięki swojemu egzotycznie brzmiącemu akcentowi, ironicznemu poczuciu humoru i "europejskim" anegdotom Anna w mgnieniu oka stała się pożądaną bywalczynią salonów. To właśnie tam namierzała kolejne ofiary. Delvey bez skrupułów oszukiwała swoich nowych przyjaciół, którzy, ślepo wierząc w obietnice szybkiego zwrócenia długów, zgadzali się opłacać jej hotele, loty i wypady do luksusowych restauracji. Rosjanka operowała gotówką, natomiast wszelkie czeki wystawiała bez pokrycia, fałszowała wyciągi z banków, zadłużała karty kredytowe i oczywiście naciągała naiwnych znajomych.
W końcu fałszywa dziedziczka fortuny została przyłapana na kłamstwie. Po tym, jak Anna nakłoniła swoją majętną przyjaciółkę Rachel DeLoache Williams na wypad do Maroka, gdzie za wszystko naturalnie płaciła Amerykanka, do towarzyszki Delvey w końcu dotarło, że została perfidnie wykorzystana (spontaniczne wakacje kosztowały ją 64 tysiące dolarów, za co Anna miała jej "jak najszybciej oddać"). Williams zgłosiła sprawę na policję, gdzie wyszło na jaw, że Delvey, a właściwie Sorokin, jest ścigana za oszustwa bankowe. Krótko później 26-latka została zatrzymana. Chociaż Sorokin wyszła na wolność w lutym 2021 roku, miesiąc później została ponownie aresztowana za przekroczenie terminu ważności wizy. W areszcie przebywa do dzisiaj.
Moim motywem nigdy nie były pieniądze… Byłam żądna władzy – podkreślała w rozmowie z "The New York Times", gdy została skazana. Nie jest mi przykro. Okłamałabym ciebie, wszystkich innych i siebie, gdybym przeprosiła za cokolwiek. Żałuję jedynie tego, jak zabrałam się do pewnych rzeczy… - przyznała.
Mówi się, że za udzieleni zgody na nakręcenie serialu o sobie Anna Sorokin miała zainkasować około 300 tysięcy dolarów.
Myślicie, że teraz zostanie celebrytką z prawdziwego zdarzenia?