W obliczu wzmożonego zainteresowania Antek Królikowski ewidentnie nie zamierza przystopowywać z celebrycką działalnością. 33-latek jak gdyby nigdy nic publikuje w sieci kolejne posty, pod którymi roi się od krytycznych komentarzy i pojawia się na branżowych eventach, na których mierzy się z pytaniami dotyczącymi życia prywatnego.
W środę na przykład Antoni wziął udział w pokazowym gotowaniu posiłków dla uchodźców. Co ciekawe, na wydarzenie, na którym z zaangażowaniem lepił pulpety, zabrał ze sobą nowego przyjaciela, owianego złą sławą ochroniarza "oszusta z Tindera".
W przerwie od ugniatania mielonego mięsa Antek jak gdyby nigdy nic udzielił kilku wywiadów. Czy opowiadał o sytuacji uchodźców? Absolutnie nie - mówił o tym, jak mu się teraz żyje...
Mam wrażenie, że coś się dziwnego dzieje w moim życiu, bo faktycznie coraz więcej ludzi, którzy mnie spotykają, właśnie pytają mnie, jak ja znoszę w ogóle to wszystko... - zaczął w rozmowie z reporterką "Party", jakby nie wiedział, skąd wynika zainteresowanie i dodał: To mnie niepokoi, że ludzie wierzą w to, co czytają na jakichś durnych portalach.
Następnie Królikowski dał upust swojej "niezależności" i zapowiedział (po raz kolejny w ciągu kilku dni), że nie będzie komentował swojej sytuacji osobistej:
Nie zamierzam się w ogóle odzywać na jakiś żaden temat, na który nie chcę się odzywać i tego nie zmienię. Nikt tego nie zmieni. Nikt mnie do niczego nie zmusi i nie dam po prostu sobie wejść na głowę jakimś dziwnym, złym ludziom, którzy nie wiedzieć czemu się wtrącają w moje życie - grzmiał wyraźnie poirytowany, zapewniając: Ja naprawdę tym nie żyję i naprawdę mam się całkiem dobrze.
Wspomniał też o synu, po raz kolejny mówiąc, że urodę odziedziczył po mamie:
Sama sobie pomyśl, zobacz. Dobry jest, nie? - zwrócił się do dziennikarki, której pokazał zapisane na smartfonie zdjęcie pierworodnego. Piękny! Usta takie jak mamusia, no przepiękny - zachwycał się synkiem, przekonując o uczuciu, jakim go darzy:
Kocham go oczywiście bardzo i cieszę się, że mamy Vincenta. Tyle na ten temat, bo nie wiem, nie wiem, co jeszcze mógłbym powiedzieć. Na razie wiesz, Vincent ma miesiąc. To jest wiesz, niesamowite... Zobaczymy, wszystko jak na razie jest okej, także...
Przypominamy, że mniej więcej w tym samym czasie gdy Antek lepił pulpety, mały Vincent trafił do szpitala, o czym poinformowała w środę roztrzęsiona Joanna Opozda. Aktor zaś uspokoił, że "wszystko jest pod kontrolą". Joanna Opozda jest z synem w szpitalu. Antek Królikowski zapewnia, że ogarnia sytuację: "Rozmawiałem z ordynatorem"