Od czasu głośnego rozstania relacje Joanny Opozdy i Antka Królikowskiego, delikatnie mówiąc, nie należą raczej do najlepszych. Para aktorów, którzy wciąż czekają na wyznaczenie terminu pierwszej rozprawy rozwodowej, już wielokrotnie publicznie obrzucali się wzajemnymi oskarżeniami. Kilka miesięcy temu medialną burzę wywołał np. rzekomy hakerski ataku na profil Królikowskiego, w wyniku którego na jego profilu pojawiły się prywatne zdjęcia i nagrania z udziałem byłej partnerki. Od czasu wspomnianej afery Opozda i Królikowski przez jakiś czas powstrzymywali się od publicznych batalii. Aktorka poświęciła się remontowi nowego gniazdka i kilka razy została też przyłapana na randce, Antek ochoczo rozwijał zaś relację z prawniczką Izabelą. Z okazji niedawnego Dnia Ojca Opozda opublikowała jednak w sieci wpis, który najwidoczniej skłonił jej byłego partnera do medialnych zwierzeń.
W instagramowym poście aktorka nazwała wspomniany dzień "świętem każdej samodzielnej mamy". Gdy zaś jedna z internautek w komentarzu stwierdziła, że matka nie zastąpi dziecku taty, celebrytka zaznaczyła, że wśród ojców nie brakuje "egoistów, narcyzów i socjopatów". Wyraźnie wspomniała także o własnych doświadczeniach, sugerując, iż Królikowski ostatni raz widział syna osiem miesięcy temu: - (...) Mam się biczować, że "ojciec" jej dziecka ostatni raz widział je 8 miesięcy temu? Że nie płaci alimentów? Że nawet nie kiwnął palcem, żeby zabezpieczyć kontakty? - napisała wówczas.
Antek Królikowski odpowiada Joannie Opoździe. Zdradził, jak wyglądały jego spotkania z synem
Teraz głos postanowił zabrać Antek Królikowski. Aktor udzielił ostatnio wywiadu "Super Expressowi", a w nim odniósł się do słów Opozdy, w którym opowiedział nieco o kontaktach z Vincentem oraz alimentach. Królikowski w rozmowie zaznaczył, że nie chciałby załatwiać spraw związanych z rozwodem w mediach czy na Instagramie i wolałby, by podobne "przepychanki" rozgrywały się na sali sądowej. Jak jednak stwierdził, "skala niedomówień i plotek" oraz hejt skłoniły go do przerwania milczenia. W rozmowie z "SE" Antek wyznał, że było mu przykro, iż nie mógł spędzić z Vincentem Dnia Ojca. Stwierdził także, iż tęskni za synem i żałuje, że może obserwować jego rozwój jedynie na Instagramie. Przy okazji opisał tabloidowi, jak wcześniej miały wyglądać jego spotkania z potomkiem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W rozmowie z "Super Expressem" Królikowski stwierdził, że jego wizyty w mieszkaniu Opozdy miały przebiegać w wyjątkowo nerwowej atmosferze. Według aktora spotkaniom miały towarzyszyć kłótnie i oskarżenia.
Vincent od początku był dla mnie ważny, odwiedzałem go zawsze w miarę możliwości, jednak spotkania przebiegały w bardzo nerwowej i emocjonalnej atmosferze. Nie chcę, żeby mały był świadkiem zajadłych kłótni czy słuchał wrzasków, oskarżeń czy przekleństw skierowanych wobec mojej rodziny (...) - powiedział tabloidowi.
Królikowski o alimentach. Sprzedaje dom, by spłacić zaległości
Królikowski w najnowszym wywiadzie zdradził, że walczy o to, by móc widywać syna poza mieszkaniem Joanny Opozdy i budować z nim relację w "komfortowych warunkach". W rozmowie poruszono również temat alimentów na małego Vincenta - których, według Opozdy, aktor nie płaci. Jak twierdzi Królikowski, sprawa alimentów jest obecnie w trakcie regulacji. Aktor zapewnił, że nie miga się od łożenia na utrzymanie syna, jednak zasądzona kwota jest dla niego zbyt wysoka.
(...) W zeszłym roku zabezpieczenie przekroczyło dwukrotnie mój dochód, nie mówiąc o innych moich zobowiązaniach. Nie uchylam się od płacenia, lecz kwota 10 tys. zł alimentów miesięcznie przekracza moje obecne możliwości - zdradził "Super Expressowi".
W rozmowie z "Super Expressem" Antek Królikowski stwierdził także, że aktualnie sprzedaje dom, a pozyskane dzięki transakcji środki umożliwią mu spłatę zaległych alimentów i przyszłych zobowiązań. Jak przyznał, ma nadzieję, iż spowoduje to również złagodzenie konfliktu z Opozdą i tym samym sprawi, że będzie mógł spotykać się z synem "w normalnych warunkach".
Jestem w trakcie sprzedaży mojego domu, dzięki której ureguluję zaległe alimenty i część przyszłych należności z góry - łącznie kwotę ok. 100 tys. zł od razu na rachunek Asi - stwierdził w rozmowie z "Super Expressem", dodając również, że zapłaci na depozyt sądowy dodatkowe zabezpieczenie płatności za 6 miesięcy.