Nie jest tajemnicą, że epidemia koronawirusa poważnie dała się we znaki również polskim celebrytom. Mowa tu jednak nie tylko o znacznych utrudnieniach zawodowych. Niektórzy przedstawiciele show biznesu mieli również poważne problemy z powrotem do kraju z zagranicznych podróży.
W mediach głośno mówiło się m.in. o przymusowej zagranicznej kwarantannie Natalii Siwiec czy Igi Krefft. W gronie "uwięzionych" poza granicami Polski celebrytów znalazł się również Antek Smykiewicz. Wokalista i jego najbliżsi przeszło trzy miesiące temu wybrali się na wczasy do Azji. Niestety w obliczu pandemii zwiedzanie malowniczych Tajlandii i Kambodży nie zakończyło się zgodnie z planem.
Przypomnijmy: Antek Smykiewicz UTKNĄŁ na wakacjach w Azji. "Jestem na wyspie już prawie DWA MIESIĄCE"
Zobacz również: Ula z "M jak Miłość" relacjonuje upragniony POWRÓT do Polski: "Badali temperaturę. Dużo ludzi było bez masek, co jest CHORE"
Niedawno Smykiewicz pochwalił się w sieci, że jego przymusowo przedłużone wakacje właśnie dobiegły końca. Muzyk zamieścił na swoim instagramowym profilu obszerny wpis, w którym przyznał, że jego droga do domu była szczególnie wyboista.
Kochani udało się! Po 110 dniach na drugim krańcu świata w końcu wróciliśmy do Polski. To niesamowite, jak życie potrafi nas zaskoczyć, wyśmiać nasze plany i rzucić ns w nieznane (...) Wracamy z nowymi bliznami i doświadczeniem (...) Poznaliśmy wielu dobrych i wspaniałych ludzi, którzy podali nam pomocną dłoń i udowodnili, że nie jesteśmy z tym wszystkim sami (...) - napisał Smykiewicz.
W sobotę wokalista i jego małżonka Justyna gościli na antenie Dzień Dobry TVN. Podczas występu opowiedzieli o szczegółach zagranicznej podróży poślubnej do Kambodży, która przez koronawirusa zmieniła się w prawdziwy koszmar.
Wszystko zaczęło się od tego, że zostały zamknięte granice państw ościennych, czyli Wietnamu i Tajlandii i czekaliśmy na jakąkolwiek informację, kontaktowaliśmy się z ambasadami polskimi i różnymi instytucjami, które niestety nam nie pomogły. Utknęliśmy na wyspie na półtora miesiąca. Potem Kambodża ogłosiła stan wyjątkowy i można się było poruszać po kraju, ale nie można było z niego wylecieć. Były jakieś loty, ale bardzo drogie i odwoływane z dnia na dzień - wspominał Antek.
Smykiewicz nie ukrywał, że wspomnienia powrotu do ojczyzny zostaną w jego głowie na długi czas.
W momencie, kiedy pojawił się lot, który faktycznie miał się odbyć, udało nam się kupić te bilety. Doskonale pamiętam ten moment, kiedy znaleźliśmy się na lotnisku pełnym ludzi, którzy tak jak my chcieli wrócić do domu - wyznał wokalista.
Epidemia koronawirusa okazała się szczególnie niefortunna nie tylko dla wypoczynku Smykiewicza, lecz także jego kariery zawodowej.
Wytwórnia płytowa rozwiązała ze mną kontrakt. To po prostu pokazało, jak nas - muzyków, w tym studio traktują. Tylko jak mięso armatnie i maszynkę do zarabiania pieniędzy, a nie jak ludzi. Byliśmy na kwarantannie i dlatego nie mogliśmy skończyć materiału. Nikt się nie pytał, jak się czujemy i czy wszystko w porządku. To jest takie polskie - narzekał wokalistka.
Antoni zapewnił jednak, że z całej sytuacji wyszedł obronną ręką.
Na szczęście nic się nie stało. Dzięki temu, że rozwiązali ten kontrakt, znalazłem dziesięć innych, ciekawszych opcji - przyznał z dumą.
Doceniacie jego szczerość?
Zobacz również: Grażyna Wolszczak też z niepokojem myśli o finansach: "Od 10 marca nie zarobiłam ANI ZŁOTÓWKI"